Wróżby są sposobem na oswojenie niepewnej przyszłości – aby przekonać się, co nas czeka w ciągu najbliższych lat musimy jednak liczyć na pomoc duchów naszych przodków. Wedle pogańskiej tradycji duchy te odwiedzają ziemię kilkakrotnie: w Noc Świętojańską, Wigilię. Bywają między nami także w Andrzejki.Najbardziej znanym patronem chrześcijańskim andrzejek jest Święty Andrzej Apostoł, brat świętego Piotra, rybak i uczeń Jana Chrzciciela, a potem Chrystusa,. Według apokryfów Andrzej zginął w Achai, ukrzyżowany 30 listopada 65 roku n. e. Przekazy mówią, że krzyż, na którym zawisnął, miał kształt litery X. Do dziś dnia ten kształt nazywamy krzyżem św. Andrzeja. Możemy je zobaczyć… jako znaki drogowe ustawione przed każdym przejazdem kolejowym. Co ma jednak apostoł do wróżenia? Ano nic, dlatego tradycji andrzejek trzeba szukać w innych rejonach.
Dobrym tropem wydaje się być grecka zbieżność etymologiczna nazwy aner, andrós – mąż, mężczyzna i Andreas – Andrzej. Św. Andrzej mógł być więc mężem, albo nawet dystrybutorem mężów. Wbrew dzisiejszym zwyczajom, Andrzejki były bowiem świętem panieńskim i czysto matrymonialnym. Kawalerowie mogli poznać swoją przyszłą żonę kilka dni wcześniej – 24 listopada w wigilię św. Katarzyny, czyli popularne katarzynki, w tej chwili zupełnie zapomniane.
Pierwsze wzmianki o andrzejkach w Polsce pochodzą już z XVI wieku. Wtedy zwano je jędrzejkami lub andrzejówkami. W „Komedii Justyna i Konstancji” Marcina Bielskiego z 1557 roku panna służebna radzi dziewczynie lanie wosku i odprawianie pacierzy, a we śnie panna pozna imię swojego przyszłego męża. To właśnie lanie rozgrzanego wosku, cyny lub ołowiu na wodę jest najbardziej popularną wróżbą andrzejkową. Kształt zastygniętej plamy, oglądany jako cień na ścianie miał wróżyć, co nas czeka w ciągu najbliższego roku.
Plamy ołowiu, jako solidniejsze, miały wróżyć bardziej udane małżeństwa, niż te wywróżone kruchym woskiem. Przestrzegano jednak, że ołów jest ciężki, więc i zaanonsowany przez wróżbę związek może nie należeć do zbytnio udanych. Aby wróżba była wiarygodna, ciecz należało lać na wodę przez dziurkę od klucza. Początkowo musiał być to klucz od poświęconych drzwi, najlepiej zakrystii, albo wejścia do kościoła. Dlaczego klucz? Bo służy do otwierania drzwi, a w tradycji ludowej symbolizował przejście między światem żywych i duchów.
Bardzo dużą wagę przywiązywano też do snów. Panny wierzyły, że mężczyzna, który im się przyśni, zostanie ich mężem. Jako że sny są nieprzewidywalne (może w nich pojawić się więcej niż jeden kawaler), do andrzejkowego snu należało się odpowiednio przygotować: poszcząc cały dzień, a przed snem jedząc coś bardzo słonego, na przykład śledzia. To znacznie zwiększało szansę na to, że jeden z młodzianów we śnie… wystąpi z kubkiem wody, lub wręcz napoi śniącą panienkę i w ten sposób zdradzi się, że jest dziewczynie przeznaczony. Na Podlasiu stosowano inne wspomaganie snów: młode dziewczyny kładły się spać z męskimi spodniami pod poduszką.
Z Białorusi dotarło do nas wróżenie z konopi. Dziewczyna musiała iść wieczorem sama w pole posiać konopie, następnie położyć się spać z kamieniem pod poduszką. Wyśniony mąż miał wyjść do niej we śnie z dojrzałych konopi. Wiele panien stawało także naczynie z wodą przy łóżku. W poprzek garnka kładło się łuczywko, wiórki lub słomkę. Panna, idąc spać, wzywała ukochanego, by ją szczęśliwie przeprowadził przez ten most. Jeśli we śnie życzenie spełnił, wróżyło to dobre małżeństwo.
Dziewczyny, które spały twardo albo nie pamiętały swoich snów po przebudzeniu, ratowały się w inny sposób. Mogły zajrzeć do studni, aby zobaczyć tam odbicie twarzy swojego przyszłego męża, mogły o północy zerknąć w lustro albo w głąb pieca chlebowego. Do wróżb wykorzystywano także: szczekanie psa, odgłos echa ze studni (określały kierunek, z jakiego nadejdzie narzeczony), czy rozmowy usłyszane pod oknem sąsiada. Jeśli padło słowo: „tak”, ożenek niemalże pewny, jeśli „nie”, dziewczynę czekał kolejny samotny rok.
W andrzejkowych wróżbach przydawały się zwierzęta. Wygłodniałego psa, kurę czy kozę panny kusiły bułeczkami, kiełbasą czy odrobiną zboża. Do której pierwszej przybiegło zwierzę, ta powinna zrobić przegląd swojego wiana i zacząć odkładać na wesele. Dla odstraszenia złych duchów, pies występował podczas wróżby z czerwoną kokardką na ogonie.
Do wróżenia świetnie nadawały się także buty. Dziewczęta układały buty jeden za drugim wzdłuż ściany. Ta, której but pierwszy wyszedł poza próg, mogła spokojnie szykować się do ślubu. Butem rzucano także za siebie, koniecznie przez lewe ramię. Jeśli spadł szpicem w stronę drzwi, oznaczało to „wyjście z domu”, czyli zamążpójście.
Bardzo ważne było także imię przyszłego męża. Odważne dziewczyny mogły na przykład wyjść w nocy na rozstaje dróg i tam nieznajomego zapytać o imię. To samo imię miał nosić ukochany. Popularna była także wróżba z obierzyn z jabłek. Dziewczyny rzucały obierkę za siebie, a kształt, w jaki się ułożyła, miał wskazać pierwszą literę imienia przyszłego małżonka. Losowano kartkę spośród kilkunastu z męskimi imionami włożonych pod poduszkę albo ciągnięto los, na którym imię męskie napisane było np. sokiem z cytryny. Kartka dopiero po oświetleniu przez świecę zdradzała tajemnicę imienia przyszłego męża.
Popularne były także zwyczaje, przypominające te z nocy świętojańskiej. Dziewczęta ustawiały miskę z wodą, a do jej brzegów przyczepiały karteczki z imionami chłopców. W skorupce orzecha włoskiego ustawiały płonącą świeczkę i puszczały na wodę. Przyszły mąż miał nosić imię zapisane na kartce, która pierwsza zaczęła płonąć. Podobną wróżbą było puszczanie na wodę dwóch papierowych łódeczek (albo dwóch świeczek na tekturowych podstawkach). Na jednej z nich wypisywano imię dziewczyny, a na drugiej chłopca, który był jej miły. Spotkanie się dwóch łódeczek wróżyło gorącą miłość tej parze, jeśli oddaliły się od siebie – to raczej nici z miłości.