Joanna Kasperek: Jedna z Trzech Sióstr

Z Joanną Kasperek, zdolną i doświadczoną – co potwierdzają nagrody i wyróżnienia – aktorką kieleckiego teatru rozmawia Agnieszka Kozłowska.W Teatrze im. Żeromskiego widzieliśmy ją m.in. w roli panny Tipdale w farsie "Nie teraz kochanie", jako carycę Katarzynę w monumentalnej i "akademiowej" "Historii honoru i głupoty polskiej według Kitowicza" oraz w niewielkiej rólce Młynarzowej w "Kłopocie pana Boga". W każdej ze swoich ról potrafi "przemycić" wiele emocji, dowcipu i cech charakterystycznych granej przez siebie postaci. Nawet w epizodach jest widoczna i bardzo prawdziwa.

Niestety, jej talent nie jest na kieleckiej scenie w pełni eksploatowany: poza rolą w farsie, gra epizody i małe rólki. "Hundebar" z Joanną w roli głównej, został zdjęty z afisza po kilku spektaklach. Nie tracę nadziei, że wreszcie aktorka będzie mogła naprawdę zagrać i na kieleckiej scenie. Podobno dyrektor Teatru Żeromskiego Piotr Szczerski szuka dla niej głównej roli. Ile to potrwa, zobaczymy…

Kasperek nie zasypia gruszek w popiele i realizuje się inaczej: prowadzi Grupę Zmontowaną – zespół aktorski składający się z pensjonariuszy Domu Pomocy Społecznej przy ul. Jagiellońskiej, razem z mężem Grzegorzem Artmanem gra w "Hotelu pod Aniołem" spektaklu w reżyserii Piotra Cieplaka, realizuje projekt "Drogi i bezdroża teatru".

W tej chwili przygotowuje się do roli Olgi w "Trzech siostrach" Czechowa w warszawskim Teatrze Polonia – założonym rok temu przez Krystynę Jandę. Premiera "Trzech sióstr" zainauguruje działalność dużej sceny tego teatru. Spektakl reżyseruje Natasha Parry Brook, aktorka, prywatnie żona Petera Brooka, jednego z najznakomitszych współczesnych reżyserów teatralnych. Scenografię i kostiumy przygotowuje Krystyna Zachwatowicz. Kasperek zagra rolę jednej z sióstr, Olgi – starej panny, nauczycielki, a potem przełożonej szkoły. Aktorka wystąpi obok takich sław, jak Magdalena Cielecka, Maria Seweryn, Maria Konarowska, Agata Buzek, Karolina Gruszka, Rafał Mohr czy Arkadiusz Janiczek.

-Jak to się stało, że znalazła się Pani w obsadzie "Trzech sióstr"?

-Zadzwoniono do mnie i zapytano, czy przyjadę na rozmowę z Natashą Brook. Była godz. 15, a rozmowa miała się odbyć w Warszawie jeszcze tego samego dnia. Na szczęście mąż powiedział, że mnie zawiezie. Odbyłam godzinną rozmowę w cztery oczy z Natashą Brook, która zadawała mi bardzo szczegółowe pytania, kazała opowiedzieć o swojej karierze zawodowej. Starałam się szczerze odpowiadać i zaraz po rozmowie, dowiedziałam się, że zagram Olgę. Już następnego dnia zaczęłam próby, a do Warszawy pojechałam właściwie bez bagażu, nawet bez szczoteczki do zębów.

-Jak wyglądają próby do spektaklu? Na stronie Teatru Polonia widziałam zdjęcia z prób stolikowych i z jakiś ćwiczeń…

-Próby trwają codziennie od godz. 10-18. Przez pierwszy miesiąc mieliśmy także ćwiczenia: z ciałem, na skupienie, koncentrację. Przypominały mi trochę zajęcia w szkole aktorskiej.

-Czy już próbują Państwo na dużej scenie Teatru Polonia?

-Jeszcze nie. Przez wrzesień ćwiczyliśmy w Szkole Teatralnej na ulicy Miodowej, teraz w sali Hotelu Europejskiego. Z tego co wiem, to na dużej scenie szaleją głównie ekipy remontowe. Podobno jest ich już sześć i wszystkie sobie przeszkadzają :). My wejdziemy tam dopiero na początku listopada.

-Jakiego Czechowa pokażecie publiczności? Może uwspółcześnionego? Jak mi się wydaje do tej pory nikt nie porwał się na takie zadanie…

-Przygotowujemy spektakl zgodnie z tekstem, z didaskaliami. Stroje i fryzury będą stylizowane na te z epoki. Czechowa trudno jest uwspółcześnić, choć widziałam już taki spektakl. Były to "Trzy siostry" litewskiego reżysera Rimasa Tuminasa. Mnie się bardzo podobały, choć byłam w mniejszości.

-Czy po raz pierwszy gra pani Czechowa?

-Tak, to moja pierwsza rola w sztuce tego wybitnego dramaturga. Jestem tym bardzo podekscytowana i… dużo się uczę. Czechow jest fantastyczny. Jego dramaty są naprawdę wyjątkowe. Nie ma zbędnych didaskaliów czy pauz. Na początku wydawało mi się, że takie trzymanie się tekstu będzie nudne. Nigdy tak dotąd nie pracowałam. Kiedy poszłam do Natashy z toną pytań na temat granej przeze mnie Olgi, spojrzała na mnie i powiedziała, że za wcześnie na te pytania, że na początku wystarczy, że dokładnie przeczytam tekst i będę grać to, co tam napisane. Teraz już wiem, że miała rację. Gdy jakaś scena nam nie wychodzi, najczęściej okazuje się, że to przez… pominięcie jakiejś pauzy, jakichś trzech kropek, które postawił Czechow. Czuję się bezpiecznie, że mogę w pełni zaufać napisanym kwestiom, didaskaliom. To dla mnie całkowita nowość

-Gra pani najstarszą z sióstr, 28-letnią nauczycielkę, a potem przełożoną szkoły. Jaka jest Olga?

-To pytanie, które ciągle sobie zadaję. Z pewnością, powinna być momentami komiczna, ale Czechow nie pisał ról jednoznacznych. Bardzo często mówi się o Oldze, że ona jest najbardziej pogodzona z rzeczywistością. Myślę, że nie do końca tak jest, że Olga chce się pogodzić, ale w środku bardzo gorąco marzy o tym, aby wyjechać do Moskwy, aby odmienić swoje życie…

-Marzy także o tym, aby wyjść za mąż…

-No jest w niej coś ze starej panny, ale nie da się jej zagrać w sposób charakterystyczny, jednym kolorem. To cecha wszystkich czechowowskich postaci, które ukazują się nam gdzieś między słowami, są powściągliwe w wyrażaniu emocji, nie gra się ich nadekspresyjnie. Nie mam jeszcze całościowego oglądu tego, jaka jest Olga i jak ją zagram. Będę szczęśliwa, jeśli na próbie generalnej poczuję, że już ją znam i rozumiem. Mamy jeszcze miesiąc do premiery, właściwie nie zaczęliśmy jeszcze pracy nad czwartym aktem, duże jeszcze się pewnie wydarzy w mojej coraz bardziej zażyłej znajomości z Olgą. Na razie można powiedzieć, że postać dopiero świta mi w głowie.

-To chyba wielkie wyróżnienie. Gra Pani w spektaklu inagurującym działalność dużej sceny Teatru Polonia, przedstawienie reżyseruje żona Petera Brooka, a w obsadzie są naprawdę wielkie nazwiska.

-Tak, po raz pierwszy czuję olbrzymi potencjał artystyczny. Będę grać ze wspaniałymi aktorkami i aktorami. Mam nadzieję, że to przełoży się na wyjątkowość tego spektaklu, choć trudno tu prorokować. Jak przedstawienie odbierze widownia i krytycy, przekonamy się po premierze, po 3 grudnia.

-A jeśli spektakl okaże się wielkim sukcesem, czy myśli Pani o wyjeździe z Kielc i powrocie na deski teatrów warszawskich? Już kiedyś grała Pani w Teatrze Rozmaitości…

-Tak, mieszkałam i grałam w Warszawie. Nie planuję przeprowadzki i naprawdę nie wiem, co mogłoby się stać, aby to się wydarzyło. "Trzy siostry" są dla mnie wyjątkową okazją: gram rolę napisaną przez jednego z najwybitniejszych dramaturgów w ekipie świetnych aktorów, sporo się uczę. Nie traktuję tego jako szansy na karierę, sukces.

-Ale chyba ma Pani jakieś marzenia. U jakiego reżysera albo jaką rolę chciałaby pani zagrać?

-Od wielu lat marzę o tym, aby zagrać u Krystiana Lupy i mam przeczucie, że to kiedyś się uda.

-Życzę tego Pani z całego serca i dziękuję za rozmowę.

Z Joanną Kasperek rozmawiała Agnieszka Kozłowska-Piasta