O sposobie gromadzenia majątku przez Kościół katolicki wypada dziś w Polsce mówić dobrze lub nie mówić wcale. Zasadniczo Kościół katolicki w Polsce utrzymuje się z datków wiernych. Jednak wbrew konstytucji, ustawom i nawet wbrew konkordatowi to nie wierni, ale państwo jest dziś największym dobrodziejem najważniejszej w kraju religii.Były już prezydent Słupska Jerzy Mazurek przyznaje się do politycznej, ale też osobistej porażki. Sześć lat temu zamierzał wybudować w mieście imponujące osiedle mieszkaniowe. Nie wybudował, bo grunty, na których miało stanąć, rządowo-kościelna komisja majątkowa przekazała bez wiedzy samorządu dwóm gdańskim parafiom. – Tuż przed rozpoczęciem inwestycji dowiedziałem się z gazety, że ziemie warte ponad 20 milionów złotych przejął Kościół – wyjaśnia Mazurek. – Poczułem, że w Polsce każdego, nawet prezydenta miasta, można zrobić w konia. I że mimo woli wszyscy stajemy się sponsorami jednej instytucji.
Mazurek nie próbował odwoływać się od decyzji komisji, bo urzędnicy państwowi w krótkich, żołnierskich słowach wyjaśnili mu, że nie ma się do kogo odwołać. – Do Pana Boga nie próbowałem – dodaje Mazurek. – Sądzę, że i On bezradnie rozłożyłby ręce. Mam wrażenie, że nawet Jemu nie wolno dziś krytykować finansów polskiego Kościoła.
Nietykalny
O sposobie gromadzenia majątku przez Kościół katolicki wypada dziś w Polsce mówić dobrze lub nie mówić wcale. Potwierdzeniem tej tezy są słowa premiera Jarosława Kaczyńskiego, który w exposé dał Polakom jednoznacznie do zrozumienia, że w państwie przez niego rządzonym Kościół jest instytucją nietykalną. – Godzić w tę instytucję – grzmiał premier – to godzić w fundamenty polskiego życia narodowego.
– Polskie życie narodowe to dla mnie lekka abstrakcja – irytuje się prezydent Krakowa profesor Jacek Majchrowski. – A życie i majątek mojego miasta wręcz przeciwnie. Tymczasem okazało się, że w wyniku zwyczajnej zmowy urzędników, przedstawicieli Kościoła i kilku sprytnych adwokatów w perfidny sposób ograbiono moje miasto z cennych terenów. W dodatku w majestacie niejasnego prawa.
Kilka miesięcy temu rządowo-kościelna komisja majątkowa przy Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji oddała ojcom cystersom siedem atrakcyjnych działek w Krakowie. Komisja zdecydowała o tym w trybie niejawnym. Pod decyzją podpisał się między innymi Rajmund Jaroszek, szef gabinetu politycznego ministra spraw wewnętrznych Ludwika Dorna. – Ten brak jawności przywodzi na myśl skojarzenia z sądem kapturowym – przyznaje Grażyna Kopińska z Fundacji imienia Stefana Batorego. – Tam, gdzie w grę wchodzi majątek publiczny, tajne decyzje zawsze budzą podejrzenia o nieuczciwość intencji tych, którzy je podejmują. I o korupcję.
Wartość gruntów przekazanych cystersom to 24 miliony złotych. Żadna z działek nie była w przeszłości własnością zakonników. Wskazał je pełnomocnik cystersów adwokat Krzysztof Mazur. Wcześniej reprezentował interesy krakowskich sióstr norbertanek, które domagały się od władz Krakowa odszkodowania za teren, na którym postawiono hotel Cracovia. Pełnomocnikiem norbertanek był także nieżyjący już warszawski adwokat Andrzej Kołodziej, który co ciekawe bywał także członkiem rządowo-kościelnej komisji majątkowej. – Przy takich układach o bezstronności trudno raczej mówić – dodaje prezydent Majchrowski, który sprawę przeciwko komisji oddał do prokuratury.
Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że cystersi 10 lat temu podpisali z miastem Kraków ugodę zamykającą sprawę roszczeń zakonników.
Tendencyjne pytania
Z cystersami porozmawiać dziś nie można. Zakonnicy odsyłają dziennikarzy do swojego pełnomocnika. Ten zarzuca „Przekrojowi”, że stawia tendencyjne pytania. O komisji nie chce też się wypowiadać MSWiA. Tomasz Skłodowski, rzecznik ministerstwa, wyjaśnia: „Nie jest dobrą praktyką, by rzecznik MSWiA odpowiadał na pytania dotyczące Komisji jako całości, a więc zajmował stanowisko w imieniu na przykład Kościoła”. Kościół także nie chce odpowiadać w imieniu komisji. W episkopacie Polski otrzymamy lakoniczną poradę, by w tej sprawie zwrócić się do… MSWiA. – Wcale mnie to nie dziwi, bo komisja istnieje poza jakąkolwiek kontrolą – uważa prezydent Krakowa.
Działalność komisji majątkowej, która na podstawie ustawy z 1989 roku rozpatruje wnioski Kościoła dotyczące zwrotu majątku odebranego mu w czasach PRL, od kilkunastu już lat finansuje państwo. Do tej pory oddała ona Kościołowi około 60 tysięcy hektarów ziemi i ponad 400 nieruchomości. Dzięki jej działalności na przykład w Zabrzu teren należący dziś do Kościoła równy jest blisko jednej dziesiątej miasta. Ziemia przekazana została parafiom archidiecezji katowickiej, w której sprawami finansowymi zajmuje się ksiądz Mieczysław Piesiur, współprzewodniczący komisji majątkowej.
Zakonny hipermarket
W innych miastach jest podobnie. We Fromborku oddano Wzgórze Katedralne z katedrą i Muzeum Kopernika, kanonię Świętego Ignacego i budynek szpitala psychiatrycznego, w Braniewie szkołę, we Wrocławiu szpital, w Zamościu kino i liceum. W Gdańsku franciszkanie upomnieli się o budynek Muzeum Narodowego wraz z przylegającym parkiem w centrum miasta. Obiekty te zostały wybudowane za pieniądze rady miejskiej i gdańskich cechów. Franciszkanie nie mieli z tym nic wspólnego przez ostatnich 400 lat.
Z kolei w Częstochowie przeor klasztoru Paulinów zażądał od władz miasta działki parkingowej. Podstawą prawną roszczeń miał być akt nadania owego terenu przez króla Władysława Jagiełłę 600 lat temu. Miasto działkę „zwróciło”.
Największym beneficjentem komisji jest jednak bez wątpienia Kościół w Krakowie. Podwawelskie posiadłości kościelne obejmują obszar równy powierzchni miasta z początku XX stulecia. Komisja majątkowa oddała między innymi część dawnych włości ojcom augustianom. Zakonnicy (żyje ich pod Wawelem zaledwie garstka) sprzedali grunty prywatnym inwestorom i stoi tam dziś hipermarket Tesco. Mnisi przejęli też zespół pałacowo-parkowy, z którego musiał się wyprowadzić dom dziecka. Parafia Mariacka odzyskała na Rynku Głównym i w jego najbliższej okolicy sześć zabytkowych kamienic. Jedną z nich zamieniono w dobrze prosperujący hotelik Wit Stwosz, w innych działa kawiarnia, sklep i prywatne firmy. Decyzje komisji przysporzyły majątku także dominikanom i misjonarzom. W jednym z oddanych zakonnikom zabytkowych budynków przy ulicy Floriańskiej mieści się dziś najsłynniejszy w Krakowie McDonald.
– Nie ma nic szczególnie paskudnego w tym, że Kościół czerpie zyski z odzyskanych nieruchomości – uważa jeden z krakowskich urzędników proszący o anonimowość. – W wielu przypadkach chodzi jednak o zyski za wszelką cenę.
Tak mogło być też w archidiecezji gdańskiej, gdzie przez wiele lat ziemie odzyskiwane przez parafie, często w atrakcyjnych nadmorskich okolicach, w ekspresowym tempie sprzedawane były deweloperom.
– Wszystko wskazuje na to, że działki, które dostali w prezencie krakowscy cystersi, też miały być wystawione na natychmiastową lukratywną licytację – dodaje urzędnik z Krakowa. Ale prezydentowi Majchrowskiemu udało się uzyskać w księgach wieczystych wpis, że o te tereny wciąż toczy się spór. W odwecie zakonnicy podali Majchrowskiego do sądu.
Winien system
Biskup Tadeusz Pieronek, który brał przed laty udział w wyborze kościelnych członków komisji majątkowej, przyznaje, że niektóre jej działania mogą budzić niepokój społeczny. – Ale nie winiłbym za to Kościoła, tylko system komunistyczny, który doprowadził do grabieży wszelakiego mienia – zastrzega biskup. – Z bardzo różnych wyliczeń wynika, że w związku ze stalinowską ustawą o dobrach martwej ręki Kościół stracił od prawie 90 do 160 tysięcy hektarów – mówi doktor Paweł Borecki z katedry prawa wyznaniowego Uniwersytetu Warszawskiego. – Udokumentowanych jest nieco ponad 80.
Po 1989 roku Kościół odzyskał około 94 tysięcy hektarów. Wnioski do komisji majątkowej można było składać do 1992 roku, ale komisja wciąż istnieje, a jej dwaj współprzewodniczący nadal pobierają pensje w wysokości 70 procent uposażenia prezesa Naczelnego Sądu Administracyjnego. Pensje członków komisji to 70 procent wynagrodzenia sędziów NSA. – Nie to jednak jest najbardziej bulwersujące – zapewnia doktor Paweł Leszczyński, ekspert od prawa wyznaniowego. – Największy problem komisji tkwi w tym, że od samego początku istnieje poza jakimikolwiek standardami europejskimi. Jej orzeczenia są ostateczne, nie podlegają żadnej kontroli sądowej. A to jest sprzeczne z prawem obywatela do odwołania się od wyroku sądowego.
Mariusz Agnosiewicz, założyciel portalu internetowego racjonalista.pl, od lat przygląda się działalności komisji majątkowej. Na stronach jego portalu można przeczytać, że w Ostrołęce Kościół odzyskał ziemię pod dworcem PKS, a w Łomży przejął budynek domu kultury. Można się dowiedzieć, że dzięki przychylności komisji ojciec Tadeusz Rydzyk dostał w Toruniu budynek technikum samochodowego.
Interpretacja niezależności
Ustawa o gwarancjach wolności sumienia i wyznania z 1989 roku mówi, że państwo nie dotuje Kościołów i innych związków wyznaniowych. Konkordat polski, podobnie jak Konstytucja RP, opiera stosunki między państwem a Kościołem katolickim na zasadach niezależności i autonomii oraz współdziałania dla rozwoju człowieka i dobra wspólnego. – Zasada niezależności odnosi się także do sfery finansów. Jednak konkordat nie reguluje sprawy finansowania Kościoła jednoznacznie – mówi doktor Paweł Borecki. – Wiele jego przepisów umożliwia odmienne, często wykluczające się interpretacje.
Dzięki interpretacjom coraz bardziej korzystnym dla Kościoła co roku z budżetu państwa na rzecz tej instytucji przeznacza się około miliarda złotych. To szacunkowe dane, bo dotąd nikomu nie udało się stworzyć pełnego bilansu państwowych wydatków na rzecz Kościoła katolickiego. Sam tylko Fundusz Kościelny kosztuje państwo rocznie około stu milionów złotych.
– Ze środków publicznych finansuje się katolickie szkoły wyższe, rzeszy kapłanów opłaca się składki na ubezpieczenia społeczne, dotuje się lekcje religii oraz kapelanów w wojsku – wylicza doktor Borecki. – Państwo opłaca remonty zabytków sakralnych i sąsiadujących z nimi plebanii oraz katolickie przedsięwzięcia charytatywne.
Kościół korzysta również z licznych ulg podatkowych. W rzeczywistości kościelne osoby prawne opłacają jedynie podatek rolny i leśny. Fundusz Kościelny władze Polski Ludowej utworzyły jako zadośćuczynienie dla Kościoła za znacjonalizowanie gruntów w związku z wejściem w życie w 1950 roku ustawy o przejęciu dóbr martwej ręki. W zamierzeniu fundusz miał być finansowany z dochodów pochodzących z zagarniętych ziem kościelnych. Ale faktycznie był i wciąż jest dotowany z budżetu państwa.
Czesław Janik, prezes Stowarzyszenia na rzecz Państwa Neutralnego Światopoglądowo „Neutrum”, weteran walki o państwo świeckie, uważa, że faworyzowanie Kościoła nasiliło się w Polsce za rządów PiS. Jaskrawym dziś przykładem jego wyjątkowej pozycji w Polsce jest według Janika decyzja Sejmu o przekazaniu 20 milionów złotych z budżetu państwa na budowę katolickiej Świątyni Opatrzności Bożej w Warszawie.
– Finansowanie przez państwo budowy obiektów sakralnych jest charakterystyczne dla państw wyznaniowych. Obowiązek tego rodzaju istnieje na przykład w Arabii Saudyjskiej – zauważa doktor Borecki. Zdaniem naukowca decyzja Sejmu jest sprzeczna z artykułem 25 Konstytucji RP, który zapewnia, że władze publiczne zachowują bezstronność w sprawach przekonań religijnych, światopoglądowych i filozoficznych obywateli. Jest sprzeczna z zasadą neutralności światopoglądowej państwa i równouprawnienia wszystkich wyznań.
Zaświadczenie od proboszcza
W kwietniu tego roku Sejm zadecydował o finansowaniu Papieskiego Wydziału Teologicznego w Warszawie na zasadach przewidzianych dla uczelni publicznych.Lewicowi posłowie zwrócili uwagę, że uczelnia jest nastawiona prawie wyłącznie na duchownych, wśród kadry naukowej nie ma ani jednej świeckiej osoby, a jednym z warunków podjęcia studiów jest zaświadczenie od proboszcza. – Niekatolik nie uzyska na wydziale tytułu magistra – wyjaśnia Czesław Janik. – Oznacza to, że całe rzesze Polaków pozbawione są szansy studiowania w uczelni, którą – podobnie jak budowę katolickiej świątyni – opłacają z własnych podatków.
Te rzesze to według danych Głównego Urzędu Statystycznego 7,8 procent ludności, która nie przyznaje się do przynależności do jakiegokolwiek związku wyznaniowego w Polsce. Ponad trzy miliony obywateli. Sprawy Świątyni Opatrzności Bożej i Papieskiego Wydziału Teologicznego trafiły już do Trybunału Konstytucyjnego. Ma on zbadać, czy ich finansowanie przez państwo jest zgodne z konstytucją. Przewodniczącym składu orzekającego w tych sprawach jest Marian Zdyb, członek Stowarzyszenia Prawników Katolickich i pracownik Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
Wszystko wskazuje na to, że w najbliższym czasie Kraków zaskarży działalność rządowo-kościelnej komisji majątkowej przed Trybunałem Praw Człowieka w Strasburgu. Dwa lata temu Związek Nauczycielstwa Polskiego w Przemyślu wygrał przed trybunałem sprawę przeciwko państwu polskiemu, po tym jak komisja majątkowa odebrała mu kamienicę, w której od lat miał siedzibę. Sędziowie uznali, że sposób działania komisji godzi w najważniejsze prawa człowieka, w tym prawo do sprawiedliwego sądu. – Ta decyzja to początek lawiny pozwów do trybunału – zauważa doktor Paweł Leszczyński. – Oznacza ona, że dziesiątki, może setki decyzji podjętych przez rządowo-kościelną komisję majątkową mogą zostać uznane za bezprawne.
A to z kolei wskazuje na ogromne sumy, które będzie musiała wypłacić Polska ofiarom tych decyzji. Odszkodowanie dla nauczycieli z Przemyśla spadło na państwo. Kościół wciąż ma kamienicę.
Anna Szulc Przekrój