Czerwone kartki nie tylko dla sportowców

Kielecka policja będzie wlepiać już nie tylko mandaty, ale też żółte i czerwone kartki. I tak jak podczas meczu, przyznanie tej drugiej będzie dość bolesne: będzie to bowiem utrata koncesji na sprzedaż alkoholu.Kartonikami policjanci będą karać tylko właścicieli pubów, dyskotek, ogródków piwnych i sklepów z alkoholem, gdy – jak to tłumaczy nowy szef kieleckiej policji Artur Radwański – „nie będą dbać o bezpieczeństwo”. – Jeśli w okolicach ich lokalu czy sklepu dojdzie do zakłócenia porządku, np. bójki, picia alkoholu „pod chmurką” czyli wszystkiego co przeszkadza ludziom, a właściciel nie poinformuje policji, to będzie się kwalifikować na żółtą kartkę – wyjaśnia Radwański.

Informacje o tym, kto został w tej sposób ukarany, policja będzie wysyłać do urzędu, który wydał zezwolenie. I tu zasady będą identyczne jak w meczach piłki nożnej: jeśli ktoś zarobi dwie żółte kartki, to trzecia będzie czerwona. – I będzie oznaczała zabranie zezwolenia – podkreśla komendant.

Mówi, że czerwone i żółte kartki to po prostu upomnienia, a zgodnie z ustawą o wychowaniu w trzeźwości, za brak reakcji na pouczenia policji można stracić koncesję.

– Chcemy, żeby właściciele lokali poczuli się współodpowiedzialni za bezpieczeństwo w mieście, bo to właśnie w okolicach miejsc, gdzie sprzedaje się alkohol, notuje się coraz więcej zdarzeń kryminalnych i chuligańskich wybryków – podkreśla komendant.

Podobną akcję w maju wprowadzono w Giżycku; Radwański był tam wtedy wicekomendantem policji. Do tej pory czerwone kartki dostało trzech właścicieli lokali, gdzie sprzedawano alkohol.

– To doskonale się sprawdza. Nie obyło się bez głosów krytyki. Niektórzy skarżyli się: z jakiej racji oni mają dbać o bezpieczeństwo. Ale my wychodzimy z założenia, że skoro decydują się na sprzedaż alkoholu, biorą na siebie pewną odpowiedzialność – mówi Radwański.

Podobnie uważa Krzysztof Przybylski, pełnomocnik prezydenta Kielc do spraw bezpieczeństwa.

– Każdy właściciel lokalu powinien dmuchać i chuchać na otrzymaną koncesję, a jak nie chce się włączyć w dbanie o bezpieczeństwo w mieście, powinien ją stracić – twierdzi.

Właścicielom kieleckich pubów pomysł generalnie się podoba, ale mają sporo wątpliwości. – Wiele razy zdarzało mi się przeganiać z ulicy osoby, które kupowały alkohol w sklepie i piły na ulicy, nawet prosiłem kiedyś policję o patrole w tym rejonie. Więc jeśli policja będzie reagować na nasze sygnały, to będzie dobrze i bezpiecznie. Gorzej, jeśli zacznie przesadzać z wręczaniem mam czerwonych kartek. Przecież nie mogę co chwilę wychodzić z lokalu i patrzeć, czy coś się nie dzieje na ulicy – mówi Sławek, szef pubu Cockney Club przy ul. Orlej w Kielcach.

Agnieszka Drabikowska Gazeta Wyborcza