Potęga głupoty

Zwykle kojarzy się ze szkodami i z bezmyślnością, mimo złej opinii, głupota ma także dobre oblicze. To jej zawdzięczamy rozwój cywilizacji
Brak ci piątej klepki, śmiejesz się jak głupi do sera, pleciesz androny, jesteś głupi… Każdy zna te obelgi, których sam doświadczył bądź częstował nimi wroga.Inwektywy można wzmocnić wymownym gestem, na przykład pukaniem się w czoło. Używamy tych epitetów na co dzień, nie zastanawiając się nad ich znaczeniem. Często go też nie znamy. Czteroletniej Krysi nie brak bystrości, ale nie potrafi odpowiedzieć na pytanie, co to znaczy, że ktoś jest głupi (to jej ulubiona zniewaga). Przeczuwa jednak, jak wszystkie dzieci w tym wieku, że ktoś, komu to powie, powinien poczuć się okropnie. W istocie – powiedzenie komuś, że jest głupi, ostatecznie zamyka dyskusję.

Głupiec nie ma racji, jego argumenty się nie liczą. Uspokojeni, możemy delektować się zwycięstwem mądrzejszego. Nierzadko pozornym, bo choć tak łatwo rozpoznajemy głupotę u innych, nie zdajemy sobie sprawy z własnej. „Kto z nas jest dość bystry, aby pojąć własną głupotę?” – pyta Matthijs van Boxsel, autor „Encyklopedii głupoty”. Wprawdzie czasem, gdy palniemy głupstwo, mówimy: „Ale jestem głupi…”, jednak to tylko kokieteria. Bo przecież nie dopuszczamy do siebie myśli, że naprawdę jesteśmy głupi. Mimo to, w mniejszym lub większym stopniu, wszyscy doświadczamy dotyku głupoty.

Panie, wybacz im…
Towarzyszy człowiekowi od zarania dziejów. Termin stultitia (z łac. głupota) pojawia się już w Biblii – jako pozytywne przeciwieństwo mądrości. Święty Izydor z Sewilli wywodził stultitię od stuporu – odrętwienia, unieruchomienia, paraliżu. Aleksander Brückner dowodził, że głupi łączy się u źródła z głuchym. W naszej podświadomości głupota miałaby zatem być duchową głuchotą czy – paraliżem duszy.

Czemu zawdzięczają ten stan osoby nią dotknięte? Mechanizm wydaje się o tyle prosty, co niebezpieczny – pisze salezjanin, ojciec Jacek w artykule „Mądrość i głupota”: „Człowiek tak dalece pogrąża swoje odczuwanie w sprawach ziemskich, że czyni go to niezdolnym do odczuwania tego, co boskie”. Dla świętego Tomasza z Akwinu szczególnie groźnym źródłem głupoty była rozpusta, „zamknięcie się w wymiarze ziemskim”.

Nad głupotą biedzili się nie tylko mędrcy, pisarze i poeci, ale nawet lekarze. Medycyna jednak dość szybko wyeliminowała ją jako jednostkę chorobową. Neurolodzy nie znaleźli obszarów mózgu odpowiedzialnych za głupotę. Błędem jest utożsamianie jej z idiotyzmem, debilizmem, imbecylizmem (głuptactwem). Te stany upośledzenia umysłowego nie mają nic wspólnego z głupotą.

Tak więc głupota nie jest – wbrew obiegowym opiniom – brakiem, defektem umysłowym ani chorobą, która usprawiedliwiałaby niemożność analizowania czy postrzegania zależności między skutkiem a przyczyną.

Siostra zbrodni
„Głupoty straszna potęga: ziemię burzy, piekła sięga” – grzmiał Aleksander Fredro. Także Aldous Huxley, autor wstrząsającego „Nowego, wspaniałego świata”, uważał ją za niebezpieczną i nazwał brzydotą psychologiczną. „Pomazańcy” głupoty ze śmiałością i pychą dążą do ekspansji. Przekonani o swojej wiedzy, której faktycznie nie posiadają, nie potrafią rozpoznać istoty rzeczy. Często są „zwykłymi” głupkami, niektórzy mają jednak władzę. Ci są szczególnie groźni.

Hiszpański król Filip VI Habsburg, jeden z najpotężniejszych władców XVII-wiecznej Europy, doprowadził kwitnącą Hiszpanię do ruiny. Nie przeszkodziło mu to używać przydomka Wielki i wystawić przed pałacem królewskim swojego pomnika w pozie zwycięzcy. Już Sofokles uważał ją za siostrę zbrodni. Francesco Goya, „ojciec chrzestny” nowoczesnego malarstwa, swoim cyklem „Głupota” przestrzegał: „Gdy rozum śpi, budzą się demony”.

Napastliwa, żarłoczna – znaczyła swój krwawy ślad w każdej epoce. W XX wieku był on wyjątkowo porażający. Szaleństwo ksenofobii i pogardy dla odmienności ogarnęło cały świat. Celowali w tym naziści. Reinhard Heydrich, szef policji bezpieczeństwa III Rzeszy, był człowiekiem wszechstronnie wykształconym. Miłośnik i znawca muzyki, z pedanterią wprowadzał w czyn zalecenia ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej. Nie można było mu zarzucić braku inteligencji, a nawet wyrafinowanego intelektu. Czy jego rozum spał, jak wielu mu podobnych, którzy uznali, że należy wyeliminować wszystkich „obcych?”

Głupota zarażała coraz więcej społeczeństw niezdolnych do samodzielnego myślenia. Triumfował fanatyzm rozrastający się na podłożu ideologii nienawiści. Brzydota ludzkiej duszy pokazała swoje pokraczne oblicze w całej okazałości. Głupcy okazali się niebezpieczni, bo inteligentni. Skutki ich głupoty – katastrofalne.

Pochwała głupoty
W 1508 roku Erazm, rotterdamski filozof i teolog, wydał dzieło swego życia – „Pochwałę głupoty”. Na użytek rozprawy stworzył postać morozofa, czyli „mądrzygłupka”. Ów Błazen, a więc Głupota, ma odwagę mówić prawdę. Dostało się wszystkim autorytetom. Najwięcej – Kościołowi.

Mądrzygłupek poczynał sobie śmiało: „Nie oddalajcie człowieka od Boga murem scholastyki i teatralnej ceremonii” – karcił księży. Władcom wytykał głupotę, zamknięcie się na prawdę, otaczanie pochlebcami i nikczemnikami. Królowie! Trzymajcie głuptaków, otaczajcie się błaznami, „bo tylko oni powiedzą wam prawdę, to ludzie wolni od tortur własnego sumienia, pozbawieni metafizycznych lęków przed życiem pozagrobowym, nie łudzeni nadzieją przyszłej szczęśliwości”.

Uczony mąż błogosławił jeden rodzaj głupoty – człowieka zatraconego w Bogu. Porównywał tę „głupotę” dotykającą absolutu do erotycznego obłędu. Powiadał, że kto zatraci się czytając księgi, może przeżyć boską ekstazę. Po śmierci Erazma „Pochwała głupoty” trafiła na indeks ksiąg zakazanych.

Święto Osła
Erazm do wygłoszenia swoich tez posłużył się postacią Błazna, dobrze osadzoną w realiach renesansowej Europy, zrodzoną w praczasach świąt agrarnych. Podczas obrzędów tymczasowy król zastępował władcę, po zakończeniu święta ? ginął. Pod kostiumem z dzwoneczkami skrywała się ironia, śmiech, żart (często obsceniczny) i gorzka prawda. Postać błazna skupiała w sobie marzenia i obawy, lęki, agresję i strach. Ta figura, tkwiąca poza prawem, a jednocześnie wspierająca system, wyrażała myśli wybitnych ludzi renesansu. Już w średniowieczu błazeński stan miał swoje święto, korzeniami tkwiące w rzymskich saturnaliach.

Uczony doktor z Auxere tak tłumaczył szaleństwo karnawału: ?Głupota ? błazeństwo, która jest naszą drugą naturą i wydaje się człowiekowi przyrodzona, mogła swobodnie się wyżyć, chociaż raz do roku. Beczki z winem pękają, jeśli się ich od czasu do czasu nie odkrywa, nie wpuszcza do nich powietrza. My wszyscy jesteśmy źle skleconymi beczkami, które pękają od wina mądrości, jeśli wino to będzie znajdować się w stanie ciągłej fermentacji nabożności i bojaźni Bożej?.

Doktor przeciwstawia więc błazeńską naturę człowieka wiedzy i pobożności. Aby zachować równowagę między naturą a ?kulturą, człowiek raz w roku musi oddać się szaleństwu. Pierwotnie Święto Głupców urządzali klerycy w kościołach. Paradoksalnie jednak krotochwile błaznów w groteskowy sposób degradowały obrzędy i symbole religijne. W 663 roku na synodzie w Toledo zakazano kościołom organizowania grzesznego święta.

Bractwo Stasia Gąski
Błazen przeprowadził się do miast – roztoczył swe panowanie nad korporacjami, cechami, sądami, uniwersytetami i oczywiście wkroczył na salony.
A „królować to umieć się śmiać” – brzmiała dewiza towarzystwa gromadzącego młodych oficerów i dworzan Ludwika XIV, którzy w swoich dowcipach nie pozostawiali na władcy suchej nitki. To, czego nie mógł król, mógł błazen.

Wincenty Kadłubek w „Kronice polskiej” opisuje, jak po bitwie pod Mozgawą (1195), stoczonej siłami Mieszka Starego i Leszka Białego, biskup krakowski Pełka wyprawił na pole bitwy księdza w przebraniu błazna, aby dowiedział się o losy walki. Miał pewność, że nie wzbudzi podejrzeń i że błazeński strój głupka, niegroźnego komedianta, będzie go chronił.

Błaznem ostatnich czterech Jagiellonów był Stańczyk (Staś Gąska). Dowcipny, wykształcony, uosabiał erazmową Morozofię – mądrą głupotę.

Pozostał w pamięci potomnych w niezliczonych anegdotach. Podobno gdy Zygmuntowi Augustowi przystawiano pijawki, rozbawiony Stańczyk nie zawahał się skomentować zabiegu: „Oto przyjaciele książąt! Trzymają się, jeśli krew piją, odpadają, jak się opiją”.

Iwona Derda www.focus.pl