Dawno już minął u mnie wiek dziecięcy, wiek w którym ogląda się kreskówki przeznaczone raczej dla młodszych widzów. Co powoduje, że dalej po nie sięgam? Że śmieszą mnie losy Kaczora Donalda, Chipa i Dailea, Myszki Miki, bohaterów Madagaskaru, Epoki Lodowcowej czy Szeregowca Dolota?Ściągnąłem nawet obie cześci Mulan i Księgę dżungli… Aczkolwiek bajki takie jak Madagaskar, Szrek, Szeregowiec Dolot, Rogate Ranczo itp. to już kino dla „starszych dzieci” – dialogi są dla młodszych widzów nie zawsze zrozumiałe. Ale jakby się dobrze przypatrzeć to sama struktura tych filmów jest zawsze do siebie podobna. Różnią je tylko dialogi, postacie i miejsce rozgrywanej akcji.
Niemal zawsze jest to na ogół gburowaty zwierzak, najczęściej duży, nie mający przyjaciół, który trafia na bardzo gadatliwego kompana. Na początku nie toleruje go ale finał jest taki, że po różnych perypetiach okazują się być w końcu najlepszymi przyjaciółmi. Skąd więc fenomen tego rodzaju kina? Szczerze mówiąc nie wiem, i nie wiem dlaczego, co jakiś czas mam wielką ochotę wrócić do którejś z tych bajek mimo tego, iż dialogi są mi znane niemal na pamieć.
br>
Każdą z tych bajek mam i za żadne skarby nie oddam! Mogę co najwyżej pożyczyć 🙂