Fanom słynnej komiksowej serii głównych bohaterów przedstawiać nie trzeba. Ani gigantycznego Asteriksa, wielbiciela dzików, który jednym dotknięciem palca potrafi rozwalić potężne budowle, ani Obeliksa, który wbrew niepozornym warunkom fizycznym nie ustępuje przyjacielowi w walce, chociaż pomaga sobie magicznym, dającym niezwykłą siłę napojem.W „Asteriksie i wikingach” obaj dostają pod opiekę nastoletniego Trendiksa, którego wychować mają na wojownika, choć ten się do tego nie garnie – woli tańczyć przy współczesnej muzyce z dość śmiałym wykorzystaniem kroków Michaela Jacksona, a wplątany w ostrą bijatykę wykrzykuje: „jestem pacyfistą!”.
Mimo sympatii, jaką budzą Asterix i Obelix, obaj reprezentują świat, który opiera się na kulcie siły, przemocy i stereotypowych wzorców męskości. Szczupły i dość tchórzliwy Trendix jest tu nie tyle dziwakiem, ile głosem normalności. Zanosi się więc na ironiczną grę z kulturowymi i płciowymi schematami, ale tylko z początku. W rzeczywistości i feminizm jest tu udawany (Abba dubbingowana przez Dodę marzy o tym, by być macho w spódnicy i mieczem u boku), i gra pozorna (Trendix stanie się mężczyzną dopiero wtedy, gdy przejdzie chrzest jako waleczny i odważny wojownik). Wszystko i tak kończy się na szowinistycznych żartach (wikingowie na przykład siłą zmuszają kobietę do ślubu, co ta po latach wspomina z rozrzewnieniem jako „piękne czasy”) oraz serii zniszczeń, walk i efektownych ciosów, po których pokonani fruwają pod samo niebo.
Zżymam się na to wszystko głównie dlatego, że podczas premiery na sali nie brakowało 4- i 5-latków. Czy to na pewno odpowiednia widownia dla tego rodzaju filmu, który nie jest niczym innym jak animowanym, a więc i nieco złagodzonym odpowiednikiem płytkiego kina akcji?
Francja 2006 (Astérix et les vikings). Reż. Stefan Fjeldmark, Jesper Moller. Dubbing: Mieczysław Morański, Wiktor Zborowski, Maciej Stuhr, Dorota Rabczewska, Grzegorz Pawlak
www.gazeta.pl