Myślę, więc – kim jestem?

Kiedy się zaczyna i z czego składa nasze „ja”? Czy cztery osobowości mają wspólną duszę? Jak rozpoznajemy własne ciało? – kiedy tylko znajdujemy na coś odpowiedź, natychmiast pojawiają się nowe pytania. Czy nasz umysł jest zdolny pojąć sam siebie?Myślę, więc jestem” – oświadczył autorytatywnie Kartezjusz ponad 300 lat temu. No dobrze, ale gdzie mieści się moja jaźń? – zapytali zaraz uczeni. Na to pytanie filozof także znalazł odpowiedź. Za siedlisko naszego „ja” obrał szyszynkę – niewielką strukturę położoną w głębi naszego mózgu.
Od czasów Kartezjusza nauka poszła mocno do przodu – szyszynka z siedliska ludzkiej duszy została zdegradowana do roli banalnego gruczołu wydzielającego hormon zwany melatoniną. I choć o mózgu wiemy dziś nieporównanie więcej niż wtedy – w poszukiwaniach naszego „ja”, świadomości, duszy nie jesteśmy dużo dalej. A przecież nie mamy chyba nic bliższego niż własny umysł. Co o nim wiemy?

Paczka przyjaciół

John, Jay, Decca, Mac i Sanji uważają się za zgraną paczkę przyjaciół. John, który mówi w imieniu ich wszystkich, wyznaje dziennikarzowi pisma „New Scientist”, że czasem się sprzeczają, ale to normalne między ludźmi, którzy tak długo mieszkają razem. Generalnie jednak wszyscy się lubią, wspierają, nie tracąc przy tym poczucia wolności i niezależności.
Wbrew pozorom John i reszta paczki nie dzielą jednego mieszkania. Tę wspólnotę łączy znacznie bardziej intymny związek. Jedno ciało. Każda z tych osób stanowi bowiem jedną z osobowości mężczyzny znanego publicznie jako John. Gdyby wszyscy razem wybrali się do psychiatry, ten niechybnie postawiłby diagnozę: zaburzenie tożsamości, osobowość wieloraka.
To przedziwne zaburzenie psychiczne polega na tym, że jeden człowiek mieć może kilka różnych „ja”. Jego poszczególne charaktery podają odmienne dane personalne, wykazują inne zdolności, umiejętności i poglądy. Mogą mieć różne charaktery pisma, wykazują inne poziomy hormonów i niektóre własności fizjologiczne.
Każdy z nas przeżywał pewnie kiedyś konflikt wewnętrzny, bił się z własnymi myślami. Jednak ogromna większość z nas doświadcza samego siebie jako spójną, pojedynczą osobowość. Dlaczego tak bardzo różnią się od nas ludzie dotknięci zaburzeniami tożsamości? Otóż u nich elementy „ja” zamiast współistnieć, splecione w gruby sznur osobowości, zostały nieopatrznie rozplecione na małe niteczki. Rozpadły się.
To niezła gratka dla poszukiwaczy naszej tożsamości: skoro osobowość wieloraka jest zaburzeniem polegającym na podziale „ja”, to może właśnie zbadanie poszczególnych składowych części da nam odpowiedź na pytanie, kim naprawdę jesteśmy?

Jestem pamięcią

John i jego towarzysze mają wspólną pamięć. Każde z nich wie, co robili pozostali.
Nie jest to jednak typowe dla rozszczepienia osobowości. Często zdarza się, że niektóre części osobowości nie wiedzą nic o istnieniu pozostałych – zdarzają im się dziury w pamięci dotyczące wydarzeń, podczas których dominację objęło inne „ja”. Budzą się na ulicy, nie wiedząc, jak i kiedy się tu znaleźli. Z zupełnie niezrozumiałych dla siebie przyczyn znajdują się w areszcie czy u nieznanych sobie osób.
Sue, kobieta z rozszczepieniem osobowości, która udzieliła wywiadu brytyjskiej stacji BBC, opowiadała o tym doświadczeniu: „Wiem, że inna ja żyła przez pewien czas zamiast mnie. Kiedy wsiadam do mojego samochodu, radio ustawione jest na inną stację, w innej pozycji znajduje się fotel i lusterka”.
Osoby takie jak Sue poddawano badaniom obrazowania czynności mózgu. Zajmujący się podobnymi przypadkami Don Condie, psychiatra z Massachusetts General Hospital w Bostonie, odkrył u nich zaburzenia pracy struktury mózgu zwanej hipokampem. Odpowiada on w dużym stopniu za pamięć autobiograficzną i emocje. Gdy do głosu dochodzi inna osobowość danej osoby, część hipokampu ulega wyłączeniu. Stąd fragmentaryczność ich wspomnień i, co za tym idzie, zmiana tożsamości.
O tym, w jak wielkim stopniu nasza pamięć określa naszą tożsamość, mogą się także przekonać osoby, którym przydarzyła się fuga amnestyczna. Co to takiego? Otóż jeśli z jakiegoś powodu poziom stresu zagraża naszemu zdrowiu, w mózgu włącza się rodzaj bezpiecznika i nagle zapominamy dużą część własnego ja – to, kim jesteśmy, jak się nazywamy, co lubimy, czego nie. Taka osoba może przyjąć zupełnie nową tożsamość, czasem także całkiem inny sposób zachowania się.
Wygląda więc na to, że pamięć stanowi w dużym stopniu o naszym jestestwie. Dowodzi tego również zjawisko zwane amnezją wczesnodziecięcą. Nie pamiętamy zdarzeń, w których uczestniczyliśmy jako niemowlęta. Wielu badaczy uważa, że to dlatego, iż w umyśle dziecka nie ma jeszcze systemu „ja”, który kształtuje się dopiero około drugiego roku życia.
Czy to już nastąpiło, można sprawdzić za pomocą tak zwanego testu lustra. Dziecko, w którym poczucie tożsamości jeszcze nie dojrzało, nie będzie poznawać się w lustrze. Gdy namaluje się mu na buzi plamę, spróbuje wytrzeć ją z lustra, a nie z własnego oblicza. Dlatego pozytywne przejście testu lustra to dla dużej liczby psychologów dowód na posiadanie samoświadomości. Oprócz człowieka własne odbicie umieją w ten sposób rozpoznać jeszcze tylko niektóre małpy naczelne.

Homunkulus w mózgu

Kolejnym – obok pamięci – elementem składającym się na naszą samoświadomość jest poczucie własnego ciała. Gdy u osoby mającej osobowość wieloraką „włącza się” inne „ja”, to ono zaczyna sprawować kontrolę nad ciałem do tego stopnia, że mogą zmienić się nawet wskaźniki takie, jak ciśnienie krwi, poziom cukru czy poziom hormonów. Inna osobowość może też postrzegać się jako osoba innej płci.
O tym, jak postrzegamy swoje ciało, w dużym stopniu decyduje jego mentalny schemat, który każdy z nas ma w swoim mózgu. To świadomość ciała w ruchu lub spoczynku, w równowadze czasoprzestrzennej i w relacjach z otaczającym nas światem. Nie jest nam ona dana od urodzenia – wykształca się powoli wskutek wrażeń zmysłowych, jakie pochodzą z wnętrza naszego organizmu, tak samo jak z jego mięśni, skóry i zmysłów.
Wiele doświadczeń pokazuje, że gdy wyobrażenie naszego ciała ostatecznie się ukształtuje, jest odporne na przekształcenia przez całe nasze życie. Z tego powodu wiele osób, które doznały na przykład amputacji kończyny, może wciąż odczuwać w niej ból (nazywa się go fantomowym).
Mapa ciała w mózgu zwana jest zmysłowym homunkulusem (człowieczkiem). Ów człowieczek to zbiór komórek nerwowych nastawionych na odbiór sygnałów pochodzących z określonych regionów ciała, które to sygnały tworzą nasz umysłowy portret, różniący się jednak nieco od tego, co oglądamy na co dzień w lustrze. To raczej karykatura o za dużej głowie, ogromnych wargach i wielkich dłoniach. Skąd te zniekształcenia? Ano stąd, że niektóre części naszego ciała mają większą wrażliwość na dotyk niż inne, wysyłają więc do mózgu więcej impulsów, które obsługuje większa liczba komórek nerwowych.
O tym, jakie kłopoty mogą sprawić nieprawidłowości działania tego mózgowego człowieczka, mogą przekonać się ludzie cierpiący na przypadłość zwaną dysmorfofobią.
To zaburzenie polega na nieprawidłowym obrazie własnego ciała. Ludziom takim może wydawać się na przykład, że są okropnie grubi, choć w rzeczywistości doprowadzają się niemal do śmierci głodowej. Mogą też uważać, że jakaś część ich ciała nie należy do nich, i żądać chirurgicznego jej usunięcia. Niektórzy psychologowie uważają, że zaburzenia w obrazie własnego ciała są także powodem przesadnego pokrywania się tatuażami czy poddawania się kolejnym, nieraz bardzo wymyślnym operacjom plastycznym.
Najsłynniejszym tego typu przykładem jest przypadek Erica Sprague’a, znanego jako człowiek jaszczurka. W wyniku wielu operacji plastycznych i pokrycia ciała tatuażami postanowił upodobnić się do gigantycznego jaszczura. Nie jest on zresztą odosobniony w tego rodzaju pragnieniu.
W 2003 roku Shannon Larratt, wydawca internetowego fanzinu BMEzine, przeprowadził ankietę dotyczącą modyfikacji własnego ciała. Wzięło w niej udział 4700 osób. Niektóre tylko się tatuowały lub ozdabiały rozmaitymi kolczykami, inne znaczyły swoje ciała wymyślnymi bliznami, kolejne wszczepiały implanty. 30 osób dobrowolnie wykastrowało się lub dokonało amputacji penisa, palca lub jednej z kończyn. Kompletne świry? Może tylko niewolnicy swych zniekształconych mózgowych człowieczków.
Innym elementem naszej osobowości jest nasze poczucie sprawstwa, czyli wolna wola. U osób, które doświadczają rozszczepienia osobowości, występują w tym zakresie spore problemy. W książce „Psychopatologie” autorstwa Rosenhama i Seligmana opisana została kobieta mająca trzy „ja” – autorzy nazywali ją Jenny-Jerrie-Julie. Otóż zdarzało się czasem, że jedna z nich robiła coś całkowicie wbrew woli pozostałych. Na przykład Julie zażywała narkotyki, a potem uwalniała Jerrie, żeby ta radziła sobie z konsekwencjami tego postępowania. Poza tym Julie nałogowo paliła papierosy, podczas gdy Jerrie była przeciwniczką palenia.
Nie trzeba jednak mieć osobowości wielorakiej, by doświadczyć stanu zniesienia wolnej woli. Na przykład osoby z porażeniem histerycznym ogarnia swoisty paraliż – nie są w stanie poruszyć kończyną, mimo że części ciała i ich połączenia z mózgiem robią wrażenie nieuszkodzonych. Takie „odłączenie świadomości” może nam się też przytrafić w stanie skrajnego zagrożenia, gdy sparaliżowani strachem nie jesteśmy w stanie ruszyć ręką ani nogą.

Jest nas wielu

Uważa się, że osobowość wieloraka jest formą ucieczki od aktualnej osobowości do innej, co ma ułatwić zapomnienie jakichś traumatycznych wydarzeń.
A jednak każdy z nas potrafi zmienić swoje „ja”, wcielając się w różne role społeczne. Kim innym stajemy się przecież w kontaktach z własną babcią, a kto inny mówi przez nas, gdy rozmawiamy ze swoimi podwładnymi. Co więcej – sami przed sobą możemy przybierać różne maski, tocząc ze sobą wewnętrzny spór.
Jedna z koncepcji osobowości głosi, że nasza tożsamość składa się z wielu części – wielu „ja” w pewnym stopniu niezależnych od siebie, mających własne przekonania, emocje i doświadczenia. One współpracują ze sobą, uzupełniają się, toczą ze sobą wewnętrzny dialog. Są zintegrowane. – Każda z części osobowości powstaje dla naszego dobra i wybiera najlepszy znany sobie sposób, by zrealizować swoje specyficzne zadanie – może to być motywowanie nas do działania, ochrona przed zagrożeniami lub cierpieniem – wyjaśnia psycholog Katarzyna Hamer w artykule „Wielość losów, wielość twarzy, jedno życie”. – Zagadnienie wielości części tworzących „ja” zdaje się ciągle wzbudzać kontrowersje, choć przecież nie jest to pomysł nowy. Już Freud mówił o trzech częściach tworzących osobowość: id, ego i superego.
„Nie ma nic bliższego człowiekowi niż umysł – uważa słynny amerykański neurobiolog Antonio Damasio. – Poszukujących jego źródeł i mechanizmów czeka jednak wyprawa w dziwne i egzotyczne krainy”.
Czy dokładne poznanie składowych naszej osobowość pozwoli rozwiązać zagadkę umysłu? Dziś naukowcy wiedzą, że przed nimi jeszcze długa droga, ale uważają, że kiedyś dotrą do mety.

Olga Woźniak, Przekrój”