Dziecko, czyli anonsowe obiecanki-cacanki

W weekendowym dodatku do Słowa Ludu napisano: „wyjątkowo wstrząsający obraz zobaczymy w czwartkowym „Klubie Konesera” w Kinoplexie, zdobył w ubiegłym roku Złotą Palmę na festiwalu w Cannes”. Złota Palma w Cannes to dobra rekomendacja – tak pomyślałem i to był mój błąd!Jak się niebawem okazało najlepsze na tym seansie było towarzystwo mojej dziewczyny i maślany popcorn jaki, nabyliśmy przy wejściu. I to jest wszystko co mogę pochwalić z tego wieczoru.

Reżyser Jean Pierre Dardenne podjął ambitne zadanie zrobienia dzieła w konwencji skandynawskiej Dogmy i na tym zadaniu poległ. Film opowiada historię o drobnym złodziejaszku, który sprzedaje paserom skradzione fanty by za chwile zrobić to samo ze swoim, dopiero co urodzonym dzieckiem.

Potem tenże złodziejaszek miał, w zamyśle reżysera ulec jakiejś głębokiej, wewnętrznej przemianie, co jednak w moim odczuciu wyszło bardzo cieniutko. Reżyser raczej nie przeżył w ‘realu’ choć ciut podobnej co bohater przemiany, to widać, słychać i czuć. Za sprawą słabych aktorów, oraz pozostałych niedostatków postacie tego filmu są nieprzekonujące.

Mały wyjątek to młodziutka matka tytułowego dziecka. W tym filmie nie ma również muzyki. Pewnie taki był pomysł / zabieg formalny ?/, niestety brak muzycznego tła z tym większą wyrazistością dobywa całą mizerię filmu. W ciszy widzowie obserwują ze zwiększoną uwagą sceny jakie rozgrywają się na ekranie.

Cisza jak wiadomo sprzyja koncentracji, niestety na tym filmie nie na czym się skoncentrować, jest on po prostu nudny. Całość wypada bardzo słabo – w mojej ocenie porażka.

Jeśli chce się zrobić dobry, kameralny film, trzeba co najmniej trzech rzeczy: Pierwsza – świetny materiał na scenariusz i nie mniej świetnego scenarzystę. Druga – znakomitych aktorów zdolnych przekonująco zagrać postacie tam zarysowane. Trzecia – bardzo sprawnego operatora, który potrafi zobaczyć „wewnątrz” siebie to co później ma zostać technicznie zapisane na taśmie.

To wszystko musi potem zostać połączone wizją reżysera, który od początku do końca ma ten film w przestrzeni swojej wyobraźni. Decydujący wpływ na ostateczny wynik ma spójność reżyserskiej wizji łączącej wymienione wcześniej składniki. Jak to robić pokazał choćby nasz Krzysztof Kieślowski – ale Dardenne raczej go nie oglądał.

Podsumowując: z owych trzech rzeczy Jean Pierre miał tylko pomysł na ciekawą historię, a to mało. Wobec braku całej reszty składników potrawy, przeraźliwie za mało.
Na koniec refleksja o obecnej kondycji francuskiego kina czy raczej systemu festiwalowo-premiowego o nazwie Cannes.

Co się w nim dzieje, skoro tak mierny film jak „Dziecko” zdobywa jakąkolwiek nagrodę na tym festiwalu ? Tamże w 2005 roku nagrodzono za reżyserię Michaela Haneke za równie mało ciekawy i nudny film francuski „Ukryte”. Czy wy coś z tego rozumiecie? Przyznam się , że ja coraz mniej, tym chętniej poznam Waszą o tym zjawisku opinię.

Nawiasem mówiąc, całkiem sporo ludzi przyszło to „Dziecko” obejrzeć, sala Kinoplexu była prawie zapełniona. Zatem tzw kino ambitne ma w naszym mieście swoją publiczność – dajcie jej tylko co oglądać, miast sprawdzać cierpliwość widzów!

Tedman dla Wici – tedman@onet.pl