Jeśli sądzicie, że Walentynki to anglosaskie święto wymyślone dla wielkich zysków, jesteście w błędzie. Swoje Walentynki, choć jeszcze wtedy tak się nie nazywały, mieli już starożytni Rzymianie.15 lutego był dniem Luperkaliów, święta obchodzonego na cześć boga płodności, opiekuna trzód i pasterzy Fauna Lupercusa. Obrzędy odbywały się w grocie Luperkal, na zboczu rzymskiego Palatynu, gdzie według tradycji, wilczyca wykarmiła Romulusa i Remusa.
Jak wyglądały te obrzędy? Luperkowie składali ofiarę z kozy, kozła i psa. Kapłan znaczył krwią czoła wszystkich uczestników uroczystości. Ślady zmywano wełną namoczoną w mleku. W tym czasie osoba, której usuwano ślady obrzędu, musiała wybuchnąć śmiechem. Luperkowie opuszczali grotę nago, przepasani jedynie fragmentami skóry zabitych zwierząt. Biegali dookoła wzgórza, bijąc przechodzące kobiety kozimi skórkami, które trzymali w ręku. To miało zapewnić płodność. Jakoś trudno dopatrzyć się związku z naszymi Walentynkami…
W wigilię Luperkaliów młodzi mężczyźni losowali imiona panien, które zostawały ich partnerkami na czas uroczystości. Dziewczyny wrzucały do skrzynki swoje imiona, czasami na losach wpisywały także krótkie wiadomości miłosne. Wylosowane pary przebywały ze sobą przez czas Luperkaliów. Te zwyczaje są już znacznie bliższe Walentynkom. Ciągle jesteśmy jednak przy wilkach…, bo prawdopodobnie od słowa lupus, czyli wilk, pochodzą Luperkalia. Ale uwaga, łacińska lupa po łacinie to nie tylko wilczyca, ale i … prostytutka. Stąd lupanar, czyli przestarzałe określenie domu publicznego….
Jak doszło do tego, że pogańskie święto stało się dniem św. Walentego? Gdy w IV w. chrześcijaństwo stało się religią panującą w cesarstwie rzymskim, wszelkie pogańskie święta były zastępowane uroczystościami chrześcijańskimi. Luperkalia były na tyle popularne, że utrzymały się aż do końca V w. Zniósł je dopiero w 496 r. papież Gelazy I, zastępując je najbliższym w kalendarzu liturgicznym świętem męczennika Walentego.
I znowu natrafiamy na wiele tajemnic. Nie bardzo wiadomo, kim był i czym zajmował się św. Walenty. Martyrologium Rzymskie, czyli zbiór wszystkich świętych i błogosławionych wpisanych do oficjalnego kalendarza Kościoła rzymskokatolickiego wymienia aż dwóch Walentych. Jedna z legend podaje, że sławny św. Walenty był księdzem działającym w Rzymie w III wieku. Z podania wynika, że cesarz Klaudiusz II wolał, aby młodzieńcy zamiast szukać sobie żon, wstępowali do armii. Dlatego wprowadził zakaz zawierania małżeństw. Walenty miał uznać prawo za niesprawiedliwe i popierał zawieranie małżeństw w tajemnicy. Został za to uwięziony i skazany na śmierć. W swojej celi poznał niewidomą córkę strażnika więziennego i zakochał się w niej. Dziewczyna cudownie odzyskała wzrok. Przed egzekucją Walenty napisał do dziewczyny wiadomość podpisaną „od twojego Walentego”. Romantyczna historia, prawda?
Według innych danych Walenty był biskupem miasta Terni w Umbrii. Podobno jako pierwszy pobłogosławił związek małżeński między poganinem i chrześcijanką. On również wysyłał „miłosne” listy, pisząc do swoich wiernych o miłości Jezusa. Został stracony pod koniec III wieku, właśnie 14 lutego. Jest też duże prawdopodobieństwo, że obaj bohaterowie legend są jedną i ta samą osobą. Trzeci Walenty żył w V wieku w Recji (na dzisiejszym pograniczu niemiecko-austriacko-szwajcarskim i słynął z władzy uzdrawiania epileptyków. Z czasem jego historię zaczęto łączyć z opowieściami o wcześniej żyjących Walentych.
Dzień św. Walentego stał się świętem zakochanych dopiero w średniowieczu. Święto najbardziej rozpowszechniło się w Anglii i Francji. Nadal losowano imiona, choć teraz także dziewczęta wyciągały imiona chłopców. Młodzi przez tydzień nosili kartki z imionami przypięte do rękawa. W Walii tego dnia ofiarowywano sobie drewniane łyżki z wyrzeźbionymi na nich sercami, kluczami i dziurkami od klucza. Podarunek zastępował wyrażoną słowami prośbę: „Otwórz moje serce”.
Od XVI w. w dniu św. Walentego ofiarowywano kobietom kwiaty. Podobno po raz pierwszy zdarzyło się to na francuskim dworze królewskim. Przede wszystkim jednak w ten dzień kobiety otrzymywały czułe listy, zwane walentynkami. Dekorowano je sercami, kupidynami, wierszami. W 1848 roku, Amerykanka Ester Howland z Worcester w stanie Massachusetts założyła pierwszą firmę, w której ręcznie produkowano walentynkowe kartki. Od tamtej pory pocztowe kartki stały się najpopularniejszą formą świętowania Walentynek. To poczta stała się posłańcem przynoszącym dowody sympatii i miłości dla zakochanych.
W Polsce obchodzimy Walentynki dopiero od początku lat 90-tych. Przybyły do naszego kraju razem z McDonaldem, gospodarką rynkową i przemianami „na lepsze”. Walentynki rozłożyły na łopatki nasze rodzime święta sympatii, miłości: Noc Świętojańską i Dzień Kupały, Andrzejki, które też wiążą się z wróżbami dotyczącymi miłości. Najbardziej ucierpiał jednak Dzień Kobiet, zbytnio kojarzony z poprzednim ustrojem politycznym w naszym kraju. Czy to dobrze, czy źle? Dla handlowców to niewątpliwie wspaniała okazja zarobienia wielu pieniędzy na typowych walentynkowych gadżetach: serduszkach, czerwonych różach, kartkach. Dla wszystkich szansa spędzenia miłych chwil w towarzystwie ukochanych, sympatii, mężów, żon, partnerów, przyjaciół. Dobrych uczuć i serdeczności nigdy za wiele. Ale pamiętajmy, że dla zakochanych Walentynki powinny trwać cały rok. I tego właśnie Wam życzymy.
Agnieszka Kozłowska-Piasta