Miasto sprzedało działkę z kawałkiem plaży

Totalny brak wyobraźni czy kompetencji? Razem z kawałkiem plaży i ścieżki rowerowej kieleccy urzędnicy sprzedali prywatnemu inwestorowi działkę nad kieleckim zalewem. Teraz zastanawiają się, jak odkręcić sprawę.– Zależało nam, by działkę szybko sprzedać. Były na to naciski ze wszystkich stron. Między innymi prasa zarzucała nam, że budynek po Relaksie niszczeje, wandale go demolują – tłumaczy Jerzy Mielnik, dyrektor wydziału gospodarki nieruchomościami kieleckiego magistratu. W 2004 roku sprzedano więc działkę razem z kawałkiem plaży i ścieżki rowerowej. Dyrektor Mielinik przyznaje teraz, że popełniono błąd, a urzędnikom „zabrakło wyobraźni”.

Z wyjaśnień dyrektora wynika, że nikt nie pokusił się, by na miejscu sprawdzić, jak wygląda usytuowanie działki. – Ja tamtędy nie chodzę, a o tym, że ma powstać ścieżka rowerowa, nikt z Miejskiego Zarządu Dróg mnie nie poinformował – twierdzi. Nie zgadza się z twierdzeniem, że brak wiedzy o zamierzeniach miasta nie jest usprawiedliwieniem. – Musiałbym przy każdej transakcji pytać wszystkie wydziały, czy czegoś nie planują. To nierealne – podkreśla.

Jerzy Mielnik tłumaczy, że gdy sprzedawano działkę, lustro zalewu było znacznie niżej. Niedawna modernizacja zbiornika i napełnienie go wodą sprawiły, że poziom wody podniósł się średnio o metr. To sprawiło, że znacznie zmniejszył się miejski teren, który umożliwiał swobodny dostęp do plaży. – Przyznaję, mimo że przygotowaniem do sprzedaży zajmowali się doświadczeni urzędnicy, zabrakło nam wyobraźni. Powinniśmy to przewidzieć – mówi teraz Mielnik.

Sprawę ujawniło kieleckie „Słowo”. Wyszła ona na jaw, gdy właściciel nieruchomości wystąpił do miasta o uregulowanie kwestii dostępu do plaży i ścieżki rowerowej. – Niedługo po zakupie działki przyszli do mnie pracownicy MZD z pytaniem, czy udostępnię im teren pod ścieżkę rowerową. Zgodziłem się, bo mam świadomość, że od lat tamtędy wiedzie trasa spacerowa, są alejki, ludzie jeżdżą na rowerach. Nie biorę za to pieniędzy, choć za całość płacę podatek od nieruchomości – podkreśla Ryszard Grzyb, inwestor. – Ponieważ muszę odstąpić zakładowi energetycznemu kawałek gruntu pod budowę stacji trafo, uznałem, że warto od razu załatwić sprawy z miastem – dodaje.

Pod koniec ubiegłego roku złożył urzędnikom pisemną propozycję zamiany. – Zasugerowałem, że za około 1900 m kw. nad samym zalewem mogę zamienić się z miastem na sąsiednią działkę, na której chciałem wybudować halę sportową. Oczywiście za dopłatą po wycenie przez rzeczoznawcę – opowiada. To nie jedyna jego propozycja. – Inna dotyczy ok. 800 m kw. parkingu przed moim biurowcem, który wybudowałem nad zalewem. Teraz dzierżawię go od MZD. Gotów jestem też odstąpić miastu teren nad zalewem za cenę metra, jaką zapłaciłem w przetargu – wylicza Grzyb.

Na działce nad zalewem chce wybudować luksusowy apartamentowiec, obok już stoi biurowiec. Ryszard Grzyb przyznaje, że zależy mu na uregulowaniu spraw z miastem przed rozpoczęciem tej inwestycji. – Dopóki jestem właścicielem działki, miasto ma jednego partnera do rozmów. Gdy sprzedam mieszkania, współudziałowcami gruntu staną się ich właściciele. Wiadomo, że trudniej rozmawia się z kilkudziesięcioma osobami – podkreśla.

Inwestor nie planuje zagrodzenia dostępu do plaży. – Wszystkie wybudowane przeze mnie obiekty mają być ogólnodostępne. W apartamentowcu mają być korty do squasha, gabinety odnowy biologicznej, kawiarnia, z której będą mogli korzystać spacerowicze i plażowicze – zapewnia.

Dyrektor Mielnik zapowiada, że w ciągu miesiąca, dwóch sprawa powinna być załatwiona. – Inwestor postępuje w stosunku do nas bardzo uczciwie, nie utrudnia nam sprawy. Myślę, że najbardziej realna jest zamiana parkingu na teren nad zalewem, ale z decyzją czekamy na informację z MZD, czy nie planuje tam żadnej inwestycji celu publicznego. Nie chcemy popełnić drugiego błędu – mówi.

Władysław Burzawa
przewodniczący komisji gospodarki komunalnej rady miejskiej
Wydaje się sprawą oczywistą, że winę za ten problem ponoszą urzędnicy. Przed sprzedażą z działki powinien być wydzielony potrzebny miastu pas gruntu. Myślę, że za dwa tygodnie na posiedzenie komisji zaprosimy inwestora, wysłuchamy go i zajmiemy stanowisko. Trzeba to wyjaśnić i załatwić tak, by nie ucierpiało miasto i inwestor.

Joanna Gergont, Gazeta Wyborcza