Dwie wizje Muzeum Zabaw i Zabawek

Spór o Muzeum Zabaw i Zabawek – czy ma być tradycyjne, z wieloma wystawami, takie, które zwiedzają dzieci i dorośli? A może powinno być otwarte, tak by dzieci mogły się wyszaleć, pobawić i chętnie tam powracać?Zwolennikiem tej pierwszej opcji jest obecny dyrektor muzeum Ryszard Zięzio. Muzeum otwartego chce prezydent Wojciech Lubawski.

– Umówiłem się na spotkanie z dyrektorem Zięzio. Razem obejrzymy nowy budynek i będę słuchał tego, co on chce mi zaproponować. Ale ostrzegam, że będę bezlitosnym recenzentem. Będę patrzył na to, co mi proponuje, oczami dziecka. Wiem jedno: nie może być nudno. W końcu wydamy sporo pieniędzy na remont, więc chcemy mieć coś do powiedzenia. To ma być perełka. Chcemy, żeby było na tyle atrakcyjne, żeby reklamować je na billboardach w całej Polsce. Już mam pomysł na taki billboard – mówi prezydent Wojciech Lubawski.

Ryszard Zięzio, dyrektor muzeum, jest innego zdania. Zapowiada, że do swojego pomysłu będzie chciał przekonać prezydenta. – Muzeum to muzeum. To nie może być bajkoland, w którym szaleją dzieci – mówi.

Twierdzi, że swoją wizję prowadzenia placówki opiera na wieloletnim doświadczeniu: – Określa ją statut. Nie możemy zrezygnować z działalności muzealnej. Do szaleństw dla dzieci sa wesołe miasteczka, które można ustawić na obrzeżach miasta – dodaje.

Muzeum Zabawkarstwa co roku odwiedza ponad 30 tysięcy osób. O zmianie siedziby mówiło się od 20 lat, jednak ostateczna decyzja w tej sprawie zapadła dopiero w grudniu 2002 roku. Początek był pechowy, kilka razy przekładano termin rozpoczęcia prac. Zmieniono też pierwotny projekt, który władze miasta uznały za zbyt drogi. Ostatecznie remont budynku przy placu Wolności 2, gdzie znajdzie się nowa siedziba, będzie kosztował 6 mln zł. I zbliża się już do końca.

Pracownicy muzeum rozpoczęli pakowanie eksponatów i przygotowania do przeprowadzki. Zwiedzający będą mogli zobaczyć pierwsze wystawy już 5 i 6 grudnia na zakończenia obchodów 25-lecia placówki.

Jakiego muzeum chce Wojciech Lubawski, prezydent Kielc

– Dzieciom musi się tak spodobać to miejsce, żeby nie chciały go opuszczać. Rozumiem, że musi się tam znaleźć miejsce dla eksponatów. Ale dzieciom tylko patrzenie na nie nie sprawi radości. Może trzeba kupić kilkaset misiów, lalek, którymi będą się mogły pobawić. I jeśli nawet jakiś miś straci oko czy ucho, nie będzie to stanowiło żadnego problemu. Myślę, że trzeba przygotować sale, w których byłyby tylko pluszowe misie albo same lalki.

W miejscu, gdzie będzie wystawa żab, mogłyby się też pojawić żywe żabki, które robiłyby pewien klimat. W tej sali mogłyby pojawić się też książeczki o żabach. Chciałbym, żeby znalazło się tam też miejsca dla projektorów, z których wyświetlane byłby bajki. Starsze dzieci mogłyby je obsługiwać, tak jak my to robiliśmy w dzieciństwie. Moim zdaniem powinno być tam też miejsce dla aktorów Teatru Lalki i Aktora „Kubuś”, który wystawiałby, krótkie przedstawienia. Jeśli dzieci miałyby ochotę coś zjeść, nie miałbym nic przeciw fast foodom. Dzieci muszą opuszczać Muzeum Zabawek niechętnie i muszą chcieć tam wracać.

Jakiego muzeum chce Ryszarda Zięzio, dyrektor Muzeum Zabawkarstwa

Jeśli w nazwie jest muzeum, to musi w tej jednostce być pewna forma kostyczna. W swojej pracy realizujemy ustawę o muzealnictwie. Muszą być wystawy, ekspozycje. To nie może być bajkoland czy miejsce rozpasanych zabaw. Chcemy przygotowywać konferencje, seminaria.

Co nie znaczy, że w placówce będzie nudno i nie będzie miejsca na zabawę. Moim zdaniem taką funkcję powinien pełnić tylko dziedziniec muzeum. Mamy osoby, które zajmują się przygotowaniem ciekawych wykładów i zajęć dla dzieci mających charakter edukacyjny. Będzie można poznać stare zabawy, dowiedzieć się, jak bawią się dzieci w innych państwach. Już rozpoczęliśmy przygotowywania do pierwszej ekspozycji pokazującej – Ilustracje baśni Andersena.

Anna Roży Gazeta Wyborcza