Film należy do rodzaju zakręconych, co widać już po pierwszych jego scenach; chłopak chce wynieść telewizor z pokoju, sprzęt okazuje się być przykręcony do stolika na kółkach, stolik zaś łańcuchem przymocowany jest do kaloryfera.Potem dwóch kolesi taszczy go do jakiegoś składu gdzie dostają parę dolców. Na co im kasa? Od razu widać że akcja będzie gęsta, bo kto normalny zabezpiecza w domu telewizor łańcuchem na kłódkę? Po pierwszej drug-sesji kolesi chyba wszystko jest już oczywiste.
Owszem jest tu wiele o narkotykach, o marzeniach, o ucieczce od tego co tu i teraz, a nawet o miłości. Ale dla mnie to i tak film o pokręconych ścieżkach ludzkiego umysłu, którego nie da się zamknąć na żadną kłódkę. Raz przeniesiony w inną, lepszą rzeczywistość zawsze będzie do niej tęsknił i powracał już to śniąc na jawie, już to w narkotykowych wizjach. Kiedy wchodzi się na taką drogę wszystko jest proste i przyjemne.
Wystarczy kupić extra-towar w hurcie, podzielić go na działki, zarobić kupę kasy a potem świat leży u Twych stóp, to takie łatwe. Masz kasę – masz wszystko! To obietnica szczęścia doświadczanego z siłą niespotykaną na codzień – wystarczy mieć i wziąć…. marzenia są w zasięgu ręki. Film jednak nie ma hapy-endu, więc w czym problem ?
Ten sam umysł , który potrafi tak cudownie śnić na jawie staje się na oczach widza największym wrogiem bohaterów. Jest skryty, przebiegły, tworzy tysiąc myśli w imię jednego „zniewolenia”. To brzmi trochę dziwnie „być w niewoli u samego siebie” – lecz tym w istocie jest uzależnienie. Utrata woli prowadzi do wypalenia w psyche dziury tak wielkiej, że cała dusza przez nią ulecieć może. To czy wybierasz jakiś narkotyk, alkohol, telewizję, sex, jedzenie, nie-jedzenie itd. ma nie mniejsze znaczenie. Bo mimo, iż to tylko środek do nieokreślonego celu to jednak może zrobić z każdym, kto go używa coś potwornego.
Czwórkę bohaterów z Coney Island poznajemy w drodze do – wydaje się – innego, lepszego wymiaru świata i jak to w podróży bywa, przekraczają Oni jakieś granice. Są one niezwykle trudno uchwytne – brak, słupów, zasieków czy bodaj linii namalowanej w poprzek ulicy. A jednak granice te istnieją, o czym przekonuje nas trudność, a często i niemożność powrotu do miejsca skąd się wyruszyło. Film pokazuje to drastycznie waląc widza między oczy.
W drodze bohaterowie zawędrowali za daleko, z takiej podróży nie ma powrotu do poprzedniego życia.
Więc po co wyruszają, jakich jest ich cel? Czy po szczęście, jak każdy z nas…… wszak każdy ma jakieś, pragnienia, marzenia. Świat oferuje nam dziś tyle dróg na skróty i szepce do ucha „musisz TO mieć”, „posiądź TO a będziesz szczęśliwy”. Niestety, w konfrontacji z rzeczywistością zarówno nadzieje jak i obrana droga bohaterów nie może się powieść, jakież więc może być zakończenie?
Dla mnie to historia straszliwej wyprawy tej czwórki na manowce życia, pod wpływem syntetycznej imaginacji. Zdjęcia nakręcone, czy może zakręcone tak kolorowo z wyczuciem piękna. Zastanawia mnie czy aby reżyser Daen Afronsky sam nie zwiedzał tych klimatów? Ewentualnie we dwójkę ze scenarzystą Hubertem Selbym? Bo zakręcony klimat takich podróży oddany jest tu tak prawdziwie, dobra gra aktorów, ciekawa muzyka co bardzo cenię.
Zatem jeśli chcesz przekonać się jak to jest, kiedy w pogoni za śnieżnobiałym jednorożcem zapomnisz siebie – koniecznie zobacz ten film i spróbuj odnaleźć swoją odpowiedzi na pytania: po co? Dlaczego? Jaki jest cel? Czy warto?
Tedman
Reżyseria: Darren Aronofsky
scenariusz: Darren Aronofsky, Hubert Selby Jr.
Zdjęcia: Matthew Libatique
muzyka: Clint Mansell,
obsada:
Ellen Burstyn: Sara Goldfarb
Jared Leto: Harry Goldfarb
Jennifer Connelly: Marion Silver
Marlon Wayans: Tyrone C. Love
Film zobaczymy dziś w kinie Moskwa w cyklu „Super Czwartki”.