Zanim zasiądziemy za biurkami dużych korporacji, założymy lekarskie kitle czy adwokackie togi, chcemy się bawić. Ostatnie pięć minut beztroskiego życia wykorzystujemy na maksa, aż do urwania filmu.Na studiach alkohol to była codzienność. Piło się na imprezach, w klubach, na skwerach, w akademikach. Ale prawdziwe picie zaczęło się jednak dopiero w pracy – przyznaje Andrzej, 44-letni inżynier pracujący w jednej z warszawskich firm budowlanych.
Czasy się jednak zmieniły. Dziś tych, którzy nie zdążyli się wyszumieć podczas studiów, czeka abstynencja w życiu zawodowym. Groźba utraty pracy za nieświeży wygląd skutecznie odstręcza od kieliszka.
Studenckie ostatki
– Teraz pracę ceni się przede wszystkim. Wygrywa ten, kto jest dyspozycyjny, przebojowy, gotowy o każdej porze dnia i nocy – mówi Marek, student pracujący jako menedżer w krakowskiej firmie branży IT. Czasem, gdy siedzi nad nudnymi analizami, z sentymentem wspomina czasy, kiedy zarywał noce na imprezach. A rankiem z kacem gigantem szedł zaliczać egzaminy. Gdy zaczął pracować, musiał powiedzieć zakrapianym imprezom „stop”.
Nieustanne bachanalia
Dlatego niektórzy żacy, póki jeszcze mogą, z przysługującego prawa do beztroskiej zabawy korzystają pełnymi garściami. Mirek, student trzeciego roku krakowskiej Akademii Ekonomicznej, marzy o pracy maklera giełdowego. Nim jednak będzie z uwagą śledził setki notowań i tabele cyferek, żyje zgodnie z zasadą „carpe diem” a raczej „carpe noctem”. – Jak można przejść przez studia, nie bawiąc się – dziwi się Mirek. W akademiku, w którym mieszka, dzień bez imprezy to dzień stracony.
Tak samo myśli wielu studentów. – Cały dzień siedzę na wykładach i ćwiczeniach w bibliotece, więc wieczorem muszę się odprężyć, odreagować przy kufelku piwa albo dwóch – mówi Agnieszka, studentka socjologii z Uniwersytetu Warszawskiego. Tymczasem nadużywanie alkoholu wśród studentów staje się problemem.
Dla tych, co przegięli
W Krakowie ostatnio powstała Poradnia Chorób Środowiskowych dla studentów. Jak podkreśla prof. Janusz Pach, pełnomocnik rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego ds. uzależnień, jest to pierwsza w Polsce placówka lecząca uzależnienia, w której studenci otrzymają pomoc i wsparcie psychologów, psychiatrów i lekarzy toksykologów.
Poradnia działa na terenie Szpitala Uniwersyteckiego Collegium Medi***** UJ. – Z poradni mogą korzystać osoby uzależnione od alkoholu, narkotyków, leków, komputerów, hazardu – mówi prof. Janusz Pach. Przyznaje, że nadużywanie alkoholu wśród studentów to problem.
Bardzo mylące jest utożsamianie uzależnienia wyłącznie z uzależnieniem od narkotyków. – Badania przeprowadzone na losowo wybranej próbie 1,5 tys. studentów 75 szkół wyższych wykazały, że studenci najczęściej sięgają po alkohol, przede wszystkim po piwo – dodaje prof. Pach.
Młodzi ludzie są przekonani, że alkohol pozwala się rozluźnić, zrzucić z siebie obowiązki. Dzięki niemu łatwiej nawiązuje się kontakty i szybciej zapomina o problemach.
Kumple, czyli presja
– Na kogoś, kto odmawia kieliszka, inni patrzą podejrzliwie. Nie pije? Dlaczego? Coś z nim nie tak? Grupa narzuca pewne zachowania. Jeśli się jest wewnątrz niej, wszystko jest OK, gdy ktoś się przeciwstawia, często zostaje odrzucony. A tego ludzie bardzo się obawiają – wyjaśnia Katarzyna Garuska, psycholog.
Żak nie abstynent
Problem alkoholizmu wśród studentów zainspirował profesora Jerzego Mellibrudę z Instytutu Psychologii Zdrowia Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, który postanowił przeprowadzić badania, dotyczące używania alkoholu i innych środków psychoaktywnych przez polskich studentów. Zdecydowana większość badanych (75 proc.) piła alkohol przynajmniej raz w ciągu miesiąca poprzedzającego badanie. Więcej niż raz po napoje wysokoprocentowe sięgała prawie połowa badanych żaków. Badaniami objęto prawie 9,5 tysiąca studentów z ośmiu największych ośrodków akademickich w Polsce.
osc/www.dd.pl