Miasto gniewu

Wróciłam z niedzielnego seansu bardzo mile zaskoczona – film wybrany na prędce, bez wcześniejszej analizy programu kina „Moskwa”, okazał się strzałem w 10!Opowieść jest jedynie dwudniowym wycinkiem z życia mieszkańców Los Angeles. Poznajemy ośmioro bohaterów, których losy splatają się w niezwykłych okolicznościach. Ich codzienność wcale nie jest idylliczna, ani rodem z kraju – raju, czyli USA. Są to ludzie pochodzący z różnych klas społecznych i posiadający odmienny kolor skóry – łączy ich właściwie tylko obywatelstwo.

Ta różnorodność jest właśnie najsilniejszym punktem zapalnym, powodującym wiele konfliktów na tle rasowym. Wzajemne uprzedzenia stwarzają bardzo niebezpieczne sytuacje, które oglądałam z zapartym tchem. Choć- zaznaczam – nie jestem fanką filmów sensacyjnych!

Obserwacja, nieznanej szerokiemu gronu odbiorców, ciemnej strony Miasta Aniołów była pasjonująca – dwie godziny seansu minęły niezauważalnie.

Nie przybliżę Wam głównego wątku, gdyż jego opis dostępny jest, chociażby, na oficjalnej stronie filmu. Uważam wręcz, że możecie iść do kina bez żadnych dodatkowych przygotowań, nie zapoznając się uprzednio z treścią obrazu. Po prostu – żywiołowo poddać się atmosferze filmu.

Czeka na Was kawał dobrej produkcji, z pełnym głębi przesłaniem. Zapewniam, że czas spędzony przed wielkim ekranem nie będzie stracony!