Jurek z czwartego piętra naprawi Baśce komputer, a Baśka z Eweliną spod „szesnastki” pójdzie do kina, gdy ta będzie czuła się samotnie. Wszyscy działają w banku czasu i wzajemnie świadczą sobie usługi. Za darmo. Walutą jest czas.Byłam w ciężkiej depresji i mój lekarz zachęcił mnie do przyłączenia się do banku czasu. Gromadziłam punkty za czas poświęcony na towarzyszenie starszej, niewidomej pani, za organizowanie spotkań przy grillu i uczenie języka angielskiego. Kiedy sama byłam chora, poprosiłam bank czasu o pomoc i oni zorganizowali dla mnie posiłki i zakupy. Za moje punkty czasowe naprawiono mi również przybudówkę – opowiada jedna z uczestniczek banku czasu w Londynie. Tam taka instytucja znana jest od lat.
Dziś na świecie istnieje ponad 1000 organizacji wzajemnej pomocy – najwięcej działa w Japonii, Stanach, Anglii i Włoszech,. Waluta, jaką wymieniają się członkowie banków nazywana jest różnie – od time dollars w USA, po hureai kippu (bilet na troskliwą relację) w Japonii. W Polsce idea wzajemnego pomagania sobie w ramach osiedlowych klubów, zwanych bankami czasu, dopiero raczkuje. Jak na razie powstały cztery takie punkty wymiany – w Opolu, Zielonej Górze, Wrocławiu i Warszawie.
Na czym dokładnie polega działalność banku czasu? To coś na kształt sąsiedzkiego klubu pomocy. Wielokrotnie dzieje się tak, że brakuje nam wolnej chwili, aby pozałatwiać wszystkie swoje sprawy, do wielu też nie mamy odpowiednich umiejętności, na jeszcze inne nas po prostu nie stać. W bankach czasu, które tworzą ludzie mieszkający zazwyczaj na jednym osiedlu, w jednej miejscowości bądź też interesujący się jedną, określoną dziedziną, możesz komuś wyświadczyć przysługę. W zamian ktoś zrobi coś dla ciebie.
Jesteś dobrym informatykiem i naprawienie komputera to dla ciebie pestka? Możesz zaoferować bankowi usługi informatyczne. Ktoś inny rewelacyjnie gotuje, a ty ciągle stołujesz się „na mieście” i chciałbyś zjeść np. ciasto domowej roboty – możesz poprosić bank, by na 20.00 na przyjęcie dla znajomych ktoś przygotował ci piernik. Oczywiście, jeśli twoje wymagania będą zbyt kosztowne albo zlecone w zbyt krótkim czasie, osoba, u której będziesz zamawiał daną usługę zawsze może ci odmówić. Ale dzięki bankowi możesz liczyć, że większość twoich problemów stanie się mniej uciążliwa. Gdy będziesz zmęczony, ktoś wyprowadzi za ciebie psa, a gdy będziesz się spieszył, będziesz mógł zadzwonić do sąsiada by podwiózł cie samochodem. Możesz też liczyć na możliwość zdobycia zupełnie nowych umiejętności lub poznania rzeczy, o których nigdy nawet nie myślałeś albo szkoda było ci na nie pieniędzy. W banku czasu zobaczysz więc na czym polega zabieg reiki, nauczysz się tańczyć lub weźmiesz lekcje capoeiry.
Co ważne, w bankach nigdy nie musisz odwdzięczać się tej samej osobie, od której coś otrzymałeś. Bo być może nie masz jej nic do zaoferowania Co również ważne, banki czasu nie wartościują pracy. W odróżnieniu do podobnych organizacji opierających na wymianie barterowej (w Polsce – LETS, działający w Krakowie), gdzie określonej usłudze przypisywana jest określona liczba punktów, w bankach niezależnie od tego czy udzielasz korepetycji, czy sprzątasz komuś mieszkanie, zarabiasz tyle samo. Tyle samo, czyli tyle, ile godzin swoją pracę wykonujesz. Walutą jest tu czas. Oczywiście, jeśli będziesz oszukiwał, możesz spotkać się z kontrolą koordynatora banku, a bank będzie mógł wykluczyć cię ze swojej społeczności.
Banki czasu to jednak nie tylko oszczędność czasu i pieniędzy. Dzięki nim osiedla, budynki i klatki schodowe zaczynają żyć, a sąsiedzi z windy przestają być anonimowi. Banki otwierają ludzi i sprawiają, że tworzą się między nimi bliskie relacje.
Aby wstąpić do klubu wymian , na początku musisz zadeklarować co jesteś w stanie sam dać oraz czym jesteś zainteresowany. Banki opierają się na wzajemnym zaufaniu, jednak dla bezpieczeństwa stosowane są pewne środki ostrożności. Zapisując się podajesz swoje dane osobowe, istnieje również zasada, że każdy członek ma obowiązek informować inne osoby gdy zauważy czyjąś nieuczciwość.
Po raz pierwszy na pomysł stworzenia banku czasu wpadł w 1980 roku 46-letni Amerykanin Edgar Cahn. Miał już dość ciągłego braku czasu i konieczności rezygnowania z rodziny na rzecz pracy. Denerwowało go także nieustanne obniżanie wydatków państwa na opiekę społecznej. Założył więc bank o nazwie „Time Dollar”, którego działalność wzorował na bankach krwi czy klubach opieki nad dziećmi.
Dziś pomysłów na wzajemne pomaganie sobie są tysiące. O ile w Polsce na razie ludzie wymieniają się dość prostymi usługami (np. korepetycjami, podwożeniem do domu, zabiegami medytacyjnymi, usługami naprawczo-remontowymi), o tyle na Zachodzie idea banków czasu bardzo się rozwinęła. Tam też pomysły przerosły najśmielsze oczekiwania samych inicjatorów wymian. Banki czasu miały wpływ na obniżenie wskaźników przestępczości, na poprawę edukacji w szkołach oraz zmniejszenie bezrobocia. Stały się antidotum na współczesne problemy świata.
W ramach jednego z amerykańskich banków czasu (działającego w sieci Time Dollar), który współpracuje z 15 organizacjami promującymi sztukę, jego członkowie spędzają 500 godzin (to 500 dolarów czasu!) rocznie na koncertach, spektaklach teatralnych, filharmoniach, w centrach wymiany kulturalnej czy centrach sztuki. W duchu wzajemności członkowie banku świadczą tym organizacjom takie usługi jak wysyłanie wielkiej ilości listów, sprzątanie biur i poczekalni, usuwanie złomu, bądź sprawowanie opieki nad dziećmi rodziców pracujących w instytucjach kulturalnych. Za dwie godziny przedstawień członkowie są obciążani dwoma dolarami czasu, a organizacja promująca sztukę – zasilana tą samą kwotą.
Jako bank profesjonalistów sprawdził się doskonale nowojorski ruch „Womashare”. Dwie panie, Jane i Diana, zainicjowały działalność mającą na celu wymianę godzin między kobietami. Panie miały dzielić się umiejętnościami. W ciągu kilku miesięcy do ruchu przystąpiło kilkadziesiąt kobiet w różnym wieku i o różnych specjalnościach zawodowych. Początki były trudne. Prawie każda nowoprzybyła mówiła, że nie umie nic wartościowego. Dopiero w czasie rozmowy okazywało się, że każda ma co najmniej 20 różnych umiejętności, które mogą być przydatne innym. Jeżeli trzeba było upiec tort na urodziny, wystarczyło przewertować kilka kartek i znaleźć panią, która piecze wspaniałe torty, jeśli potrzebna była porada prawna – inna pani oferowała właśnie takie usługi. Można było w prezencie urodzinowym uczynić przyjaciółkę „królową dnia” i obdarzyć ją masażem, makijażem, wizytą fryzjerki i manikiurzystki, czy choćby ofiarować mini kurs układania kwiatów.
Wzajemne dzielenie się przynosiło efekty znacznie większe niż zaspokojenie potrzeb ekonomicznych. Robienie czegoś razem dawało im siłę. Kobiety organizowały też dla chętnych uczestniczek ruchu warsztaty, w trakcie których uczyły swoich umiejętności i wiedzy. Można było się na nich nauczyć podstaw stolarki, obsługi elektronarzędzi czy dowiedzieć się, jak radzić sobie z menopauzą. Forma ta zainicjowała powstanie funduszu, z pieniędzy którego członkini mogła opłacić wybrane przez siebie szkolenie lub kurs. Potem ta sama pani na warsztatach organizowanych dla chętnych członkiń ruchu dzieliła się zdobytymi umiejętnościami i w ten sposób zwracała opłatę za kurs.
Wpływ na wzrost poziomu nauczania miał zaś program „Uczący Rówieśnik”, zainicjowany w Chicago. Tam uczniowie udzielali korepetycji swoim kolegom z niższych klas. Gdy korepetytor uzbierał 100 godzin, dostawał używany komputer. Co ciekawe, w wyniku działania programu lepiej zaczęły się uczyć nie tylko młodsze dzieci, ale także te starsze. Ciągłe powtórki materiału, jakie musiały robić przygotowując się do lekcji, mobilizowały i utrwalały wiedzę także dzieci ze starszych klas. Dyrektorzy szkół w tamtym okresie zauważyli również, iż zmniejszyła się liczba pobić na szkolnych korytarzach, a dzieci z większą ochotą zaczęły przychodziły do szkoły.
Młodzieży dotyczył również program stowarzyszenia mieszkaniowego Poplar Harca, ulokowanego we wschodnim Londynie. Stowarzyszenie podpisało umowę z młodymi ludźmi, którzy zobowiązali się do dbania o wygląd lokalnych nieruchomości w zamian za możliwość gromadzenia punktów czasowych i wymiany ich na różnorodne nagrody – np. wakacje czy używane komputery. Dodatkowo młodzi ludzie gromadzili punkty czasowe za uczestnictwo w warsztatach na temat przemocy w gangach oraz za szkolenie młodszych kolegów w grze w piłkę nożną.
W ramach banków czasu na świecie działają również kluby mam, wymieniających się opieką nad dziećmi, usługi darmowych taksówek, czy kluby jogi, gdzie uczestnicy mogą gromadzić punkty czasowe za dzielenie się umiejętnościami prowadzenia zdrowego życia – ćwiczeń, diety i aromaterapii.
Czy to wszystko wydaje się trudne do pojęcia? Na pewno intrygujące jest, że bezinteresowna pomoc może uczynić świat tak prostym
Krzysztof Szczepaniak / o2.pl