Madagaskar

Lew Alex jest główną atrakcją i królem miejskiej dżungli w nowojorskim zoo w Central Parku. Wraz ze swymi najlepszymi przyjaciółmi: Zebrą Marty’m Żyrafą Melmanen oraz Hipopotamicą Gloriącałe życie spędzili w błogiej niewoli, zajadając się smakołykami i rozkoszując się widokami.Marty daje się ponieść swej ciekawości i przy pomocy pingwinów ucieka z ogrodu zoologicznego, aby poznać nieznany dotąd świat wolności. Zamierza powrócić przed następnym rankiem. W środku nocy Alex, Melman i Gloria zauważają zniknięcie przyjaciela i postanawiają wymknąć się z zoo i sprowadzić Marty’ego z powrotem do domu, zanim ktokolwiek zauważy ich zniknięcie jednak zostaja oni złapani i od tej pory zaczyna się ich długa ale jak że ciekawa wędrówka.

Po ogromnym sukcesie Shreka mało prawdopodobne wydawało mi się aby nowa bajka „Madagaskar” dorównywała jej choć w połowie. Ku mojemu zaskoczeniu jej inaczej. Zacznę od tego, iż ciekawy jest sam pomysł na ten film, którego nie da się porównać z żadnym innym. Poza tym usłyszeć można inteligentny humor i całkiem niezły dubbing jak i zaskakująca animację.

Film naprawdę potrafi wciągnąć tak że 90 minut spędzone w sali kinowej mi osobiście minęły w mgnieniu oka, bo po zachłyśnięciu się geniuszem Shreka można w końcu zobaczyć coś mądrego jak i zabawnego. Bo tak naprawdę ta bajka chyba nie miała tylko rozśmieszyć widza, ale pokazać siłę przyjaźni tej prawdziwej sprawdzającej się w każdym momencie nie zależnie od okoliczności.

No a przy okazji po tym filmie chyba wszyscy oglądający śpiewali „wyginam śmiało ciało i ciągle mi mało!”