Hip-hopolo

Zapraszamy do dyskusji na temat „hip-hopolo” – gdy umarło disco polo, jego miejsce po cichutku zajął pseudo hip-hop. Nikt nie spróbował jeszcze zanalizować tego problemu na łamach pism kulturalnych. O najbardziej „podstępnym” – bo wykorzystującym prawdziwe emocje w sposób całkiem komercyjny – zjawisku polskiej muzyki pisze Tomek Gezela [www.mobilizacja.pl].W Polsce jest wiele zespołów, które tworząc, wykorzystują konwencję rapu. W składzie takiej grupy znajduje się raper (często kilku) oraz didżej. Dla wielu jest to hiphop. Okazuje się, że nie zawsze.

Granica między prawdziwym hiphopem a tzw. hiphopolo (utwory wykorzystujące formułę rapu do popowych utworów) jest ulotna i tak naprawdę nie wiadomo którędy przebiega. Temat ten wydaje się wyeksploatowany, niemniej jednak ciągle pojawiają się nowe aspekty całej dyskusji na ten temat. Na wstępie należy ustalić jedno: hiphop przeniknął do kultury masowej i należy pamiętać, że jeszcze kilka lat temu media nie interesowały się tak bardzo tym zjawiskiem. A jeśli w ogóle to w sposób nonszalancki, pobieżnie, w tendencyjnym ujęciu. To ostatnie nadal jest problemem wielu redakcji. Trudno jednak się dziwić, skoro wielu dziennikarzy zna tylko jedno oblicze polskiego hiphopu. I tu właśnie tworzy się trudna do zweryfikowania definicja hiphopolo. Twórcy kojarzeni z kręgami hiphopolo pojawiają się wszędzie: w radiu, telewizji i prasie kolorowej. To nie zarzut, ale uzasadnienie sytuacji, w której wspomniani dziennikarze wprowadzani są w błąd. Tak, w błąd, bo nie są świadomi, że istnieje coś takiego jak prawdziwy, niekomercyjny, wartościowy hiphop. Naturalnie, pojawia się zarzut, że dokonany tu podział jest kwestią gustu a o gustach się nie dyskutuje. Owszem, ale argumenty przeciwników hiphopolo nie tyczą się tylko subiektywnych odczuć. Padają konkretne zarzuty o błahość tekstów, tandetne zaśpiewy, proste wysłodzone podkłady rodem z twórczości popowych gwiazd.

Środowisko się podzieliło.
Jedni, widząc, że na rapie – przy pomocy prostych promocyjnych patentów – da się zarobić, bronią omawianego tu zjawiska. Inni zaś idą na wojnę z hiphopolowcami. Zmagania przebiegają na wielu płaszczyznach. Główną z nich wydaje się internet. To właśnie hiphopowcy – internetowi surferzy – dyktują, kogo pejoratywnie nazywać hiphopolowcem, a kogo nie. By zorientować się, kto jest kim, warto też śledzić wywiady z raperami, którzy rzadko kryją swój pogląd w tej sprawie. Niejednokrotnie można usłyszeć konkretne nazwy zaliczone do niechlubnego klubu hiphopolo.

Wiadomo już zatem, że tak naprawdę to zwyczajna fama decyduje o tym, że w pewnym momencie ktoś staje się napiętnowany. Wiadomo też, że są artyści, którzy ewidentnie pomagają w postrzeganiu ich, jako hiphopolowców. I chociaż bronią się przed przypisaniem ich do wstydliwego grona, to trudno będzie im się od tego uwolnić.

Opierając się na wszystkich przytoczonych tu kryteriach można śmiało wymienić składy, które w powszechnej opinii uważane są za reprezentantów hiphopolo. Pod koniec 2002 roku powstała nowa wytwórnia płytowa UMC Records. Nie byłoby w tym może nic wyjątkowego, gdyby nie fakt, iż w przeciągu przeszło dwóch lat label ten stał się synonimem słowa hiphopolo.

UMC wydało po kolei albumy: Owala, Ascetoholix, Mezo, 52 Dębiec, Jeden Osiem L. Chwyciło, chwyciło momentalnie – telewizja VIVA, radio ESKA czy magazyn hip-hop.pl poparły triumfalny pochód wymienionych wykonawców ku sławie i pieniądzom. Kawałki „Aniele”, „Żeby Nie Było” (Mezo), „Suczki”, „Na spidzie” (Ascetoholix), „To my!” (52 Dębiec) czy „Jak zapomnieć” (Jeden Osiem L) – sprawiły, że w środowisku zawrzało. Padały oskarżenia: udają rap podstawiając odbiorcom gówniany pop! Nie chodzi im o kulturę i świadomość, tylko o pieniądze. O ile z pierwszym można się zgodzić, o tyle z tym drugim niekoniecznie. Trudno uwierzyć, że wszyscy artyści hiphopowi robią rap nie myśląc o pieniądzach – to naturalne, tym bardziej że – zwłaszcza u wykonawców zagranicznych – obnoszenie się z bogactwem stało się wręcz jednym ze stałych elementów tego środowiska.

Wieśniackie przyśpiewki
Jakby na to nie spojrzeć, faktem jest, że wiele utworów wymienionych artystów bez problemu usłyszeć można na weselach czy w samochodach nażelowanych młodzieńców. Nie dziwi więc, że jeden z oryginalniejszych polskich raperów O.S.T.R. nagrał kawałek „Odzyskamy hiphop” skierowany przeciw takim twórcom jak wyżej wymienieni, w którym bez ogródek rapuje „*****, co ukradły hiphop, odnajdę”. Raper Numer Raz (tworzył razem z Tede kultową grupę Trzyha) w jednym z wywiadów stwierdził: „Kiedyś była moda na disco polo, teraz jest podobna sytuacja. Są tacy ludzie, którzy nie słuchają rapu, ale jarają się właśnie takimi kawałkami. Dla takich kawałków kupują płyty i dlatego tak się dzieje. Ludziom, którzy nagrywają taką muzykę udało się, a to za sprawą świetnej promocji. UMC bardzo dobrze promuje swoich artystów i to jest ich sukces. Dobrze na tym zarabiają”. Wątpliwości nie pozostawił natomiast Pele z Molesty i duetu Vienio i Pele: „Odcinamy się od tych „remizowskich” refrenów. Razem z MOR W.A. i paroma innymi składami pracowaliśmy na to, żeby ten hip-hop miał swój charakter. By ludzie kojarzyli go z czymś, co jest prawdziwe i oryginalne. A tu w ciągu roku wychodzą jakieś przyśpiewki wieśniackie. Po ośmiu latach budowania tego wszystkiego ręce mi po prostu opadają.”

Z drugiej strony odzywa się szef UMC Remik: „Żadne szanowane radio w Polsce nie grało disco polo. Nasuwa się więc pytanie: obarczają nas nazwą hiphopolo, przypisują taką etykietkę niektórym z naszych artystów; czy dwustu sześćdziesięciu dyrektorów programowych wszystkich stacji radiowych w Polsce zagrałoby hiphopolo, jeśli naprawdę byłoby to hiphopolo? Oczywiście, że nie (…) mamy więc odpowiedź ludzi, którzy się znają na muzyce i grają nasze kawałki do bólu jako hiphop, bo to jest hiphop.”

Dziecinni konkurenci
Do dyskusji przyłączył się również jeden z ważniejszych graczy UMC – Doniu z Ascetoholix: „Ta cała sprawa to nic innego jak dziecinne podejście do konkurencji. Nie ma co ukrywać – hiphop w Polsce stał się biznesem. Gdy ktoś sprzedaje więcej płyt, jego kawałki trafiają do większej grupy słuchaczy – jest automatycznie dissowany, a dotyczy to w szczególności artystów spoza Warszawy.” Całość kwituje stwierdzeniem: „Każdy, kto mówi o mojej muzyce hiphopolo, niech ciągnie lachę”.

Jak widać, zdania są podzielone i nikt nie zamierza odpuszczać w tym sporze. Tak jak nie znalazł się jeszcze wykonawca, który otwarcie powiedziałby – tak, gram hiphopolo i jest mi z tym dobrze, tak jedno jest pewne – ocenę należy zostawić słuchaczom. Może za kilka lat pojawi się w polskim rapie nowe zjawisko, które znów skupi uwagę wszystkich zainteresowanych.

Tomasz Gezela

Cytowane wypowiedzi wykonawców pochodzą z wywiadów udzielonych redakcjom: www.mobilizacja.pl (Numer Raz, Pele) oraz www.hip-hop.pl (Remik, Doniu).

(Redakcja DK pozwoliła sobie skorygować język niektórych wypowiedzi pod kątem powszechnie uznanych norm języka polskiego. Przepraszamy i prosimy o wybaczenie.)