Pielgrzymi udający się do klasztoru na Świętym Krzyżu będą mieli bezpłatny wstęp tylko od strony Huty Szklanej – z taką decyzją Świętokrzyskiego Parku Narodowego nie mogą się pogodzić ojcowie oblaci.– Historyczna droga, Droga Królewska, Droga Krzyżowa od Nowej Słupi, została zamknięta dla pielgrzymów. Jest napisane, że wszyscy bez wyjątku muszą płacić za wstęp – oburza się ojciec Karol Lipiński, ekonom klasztoru Oblatów na Świętym Krzyżu. I podkreśla, że poczynania dyrekcji ŚPN są sprzeczne z ustawą o ochronie przyrody, która zapewnia bezpłatny dostęp do miejsc kultu religijnego.
– Posiadamy opinię radcy prawnego, że mamy prawo wyznaczyć jedną drogę do bezpłatnego wejścia – zapewnia Bogdan Hajduk, dyrektor ŚPN. I dodaje, że wkrótce ukaże się rozporządzenie ministra środowiska w tej sprawie.
Do klasztoru prowadzą trzy drogi – od Szklanej Huty, Nowej Słupi i Trzcianki. Do tej pory wierni byli zwalniani z opłat za wstęp na teren ŚPN po złożeniu oświadczenia, że udają się tam w celach religijnych. Bardziej gorliwi strażnicy wymagali też poświadczenia tego faktu przez klasztor. Wprowadzenie jednej bezpłatnej drogi oznaczać będzie, z jednej strony, koniec tej żenującej biurokracji, ale z drugiej, konieczność zapłaty 5 zł za wejście pozostałymi drogami.
Oblaci nie zamierzają się z tym pogodzić. Dzisiaj ojciec Lipiński będzie nakłaniał do zmiany decyzji dyrektora Hajduka. – Jeżeli nie ustąpi, komitet organizacyjny obchodów 1000-lecia Świętego Krzyża napisze skargę do ministra środowiska – zapowiada.
Hajduk nie zamierza zmieniać decyzji. Twierdzi, że wynika ona z troski o ochronę przyrody. I zapowiada, że ŚPN wycofa się też z porozumienia z klasztorem z 2003 r. w sprawie wjazdu samochodów na Święty Krzyż, zgodnie z którym w niedzielę i święta zmotoryzowani mogli dojechać tu drogą od Huty Szklanej. – Chcemy to zrobić jak najszybciej, już w przyszłą niedzielę. Nie może być tak jak w czasie odpustu, kiedy doliczyłem się 400 samochodów na Świętym Krzyżu – podkreśla Hajduk. Dodaje jednak, że mieszkańcy i goście klasztoru będą mogli nadal przejeżdżać przez bramę ŚPN.
Janusz Kędracki Gazeta Wyborcza