WARSZTATY LITERACKIE W WAGONIE

Pamiętajcie że co Środę – czyli także i dziś – w W.A.G.O.N-ie o godzinie 20 odbywają się Warsztaty Literackie. Nasze spotkania z literaturą mają różny charakter. Dyskusyjny, refleksyjny, czysto techniczny. W każdym razie nigdy nie ma stagnacji i zawsze coś się dzieje. Czasem zajmujemy się poezją, czasem prozą – różnymi jej formami i odmianami.

Jeśli lubisz literaturę i chciałbyś trochę aktywniej do jej istoty podejść zapraszamy Zwłaszcza jeśli jesteś autorem jakiegoś cichoskrywanego opowiadania lub wiersza. Wystarczy troszeczkę odwagi i chęci. A na dowód mogę przedstawić swój utwór – wystawiam go na waszą krytykę. SPECJALNIE DLA WAS I DLA WICI >>3 NOCE SNÓW

Śniłaś mi się. Mam już tego dosyć. Moje ciało odpoczywa a mój umysł szaleje. Nie jestem już sobą. Teraz jestem kimś innym. Czemu nie chcesz odejść? Powoli tracę rozum. Nie mam siły uciekać. Nie mam gdzie się ukryć. Brak mi siły… do życia.
Kolejna bezsenna noc owocna w nowe obrazy. Przesuwające się przez moją jaźń klatka po klatce tworząc kolejny film. Każdy z nich coś znaczy. Nawet te których nie rozumiem – te właśnie pokazują niewiedzę naszej świadomości. Nie mogę zapomnieć tego co śniło mi się wczoraj, przedwczoraj, przedprzedwczoraj… Nie jest mi dane odpocząć? Czy ja spłacam jakąś pierdoloną ratę długu o którym nie wiem. Nie wiem że go perfidnie zaciągnąłem i zapomniałem zapłacić na czas? Nie wiem że wyrwałem komuś to czego chciałem i nie oddałem…?
Zamykam oczy i staram się skupić. Udaje się. Nie jestem przecież słaby. Jestem zagubiony. Skup się, śpij i śnij … nie odpoczniesz nawet teraz – mówi mi syczący głosik. Zasypiam bez nadziei, bez radości – aby tylko zapaść w bezdenną ciemną noc…

Dwoje ludzi idzie wyżyną. Ziemia ma kolor czerwonej miedzi, słońce kolor krwi. Nie ma tu żadnego cienia, nie ma nic. Tylko te kolory, które przypominają burdel.
Dwoje ludzi, którzy odbywają pielgrzymkę. Idą w milczeniu trzymając się ze ręce. Uśmiechają się. Są szczęśliwi… Oszukują się ! Nie można być jednocześnie samemu i z kimś będąc w tym samym momencie szczęśliwym. On mi kogoś przypomina…
Oszukują siebie idąc razem miedzianą pustynią z jakąś pierdoloną pielgrzymką. To niemożliwe. Całując się czują żelazisty posmak krwi w swoich ustach. Wiedzą że żyją. Tak nie można! Oszukują siebie wiedząc że jedno wierzy w oszustwo drugiego. Wierząc że są razem i są szczęśliwi. To nie fair – Oni za dużo wiedzą, za bardzo wierzą. Kłamstwo które jest bardziej realne od prawdy… udało im się mnie oszukać. Są szczęśliwi a Ona mi kogoś przypomina…

Otacza mnie pustynia. Teraz jest inna. Prażona słońcem, które nigdy nie zachodzi, przez wieczność. Piasek i powietrze są tak gorące że parzą mnie dotykając mojej duszy samą istotą swojej materii. Powietrze nieruchome, bez zapowiedzi wiatru, bez nadziei na deszcz. Jak wiatr, którego nie ma może przynieść na swoich skrzydłach jakąś nowinę? Co ja tu robię?

Nie mogę sobie przypomnieć dlaczego tu się znalazłem, ani kim jestem. Co za różnica w którym kierunku ruszę. Nie pozostanę w bezruchu. Idę długo. Wreszcie pomyślałem że chciałbym coś znaleźć… Wchodzą na następną wydmę u jej stóp widzę oazę. Chyba o coś w tym chodzi – ale o co ?
Rozłożyste palmy dają chłodny cień. Tu wieje wiatr, szumiąc w liściach – kojąc zmysły. Wreszcie odpoczywam! Siedząc tak bez celu, nie mając świadomości niczego. Jestem pusty i wreszcie odpoczywam. Błogostan nieświadomości. Podchodzę do źródła w środku oazy. Jest krystalicznie czyste, rozedrgane zmarszczki grają na jego powierzchni. Wykąpię się. Tego właśnie chce. Woda chłodzi i rozluźnia jednocześnie orzeźwiając i wyostrzając zmysły. Ale właściwie czemu cały czas jestem nieświadomy, rozluźniony, spokojny… ?

Dlaczego tu jestem? Po co to jestem? Chcę poznać odpowiedź!
-Poznasz odpowiedź na swoje pytania.

Nie ma żadnych pytań! Jestem tylko ja i pustka! Jakie pytanie? Chcę poznać odpowiedź!
-Czy zrobiłem coś tak złego że nie jest mi dane zaznać spokoju? Czy nie podjąłem decyzji, która spowodowała że żałuję nie podjętej drogi?

Tak. Pamiętam. Nie chcę pamiętać!
-Przed świadomością nie ma ucieczki.

Dlaczego?
-Bo chciałeś wiedzieć.

Dlaczego tu jestem?

Na brzegu źródła pojawia się dziewczyna. Uśmiechając się słodko nabiera wody do dzbana. Czy to ona jest moją odpowiedzią? Chcę znaku! Dziewczyna w niemym geście wskazuje jakieś miejsce obok mnie. Spoglądam pod powierzchnię ale nic nie widzę. Chcę zobaczyć! U moich stóp nagle coś mieni się złotym blaskiem. Nurkuję i wyławiam przedmiot. To moneta z szczerego złota. Leży w mojej ręce. Dziewczyna uśmiecha się i odchodzi. Znika. Ona mi kogoś przypomina…
Teraz wiem, po co się tu znalazłem. Pamiętam już wszystko.

Chciałem się dowiedzieć jak chcieć i jak osiągać to, czego się chce. Chciałem się dowiedzieć jak wszystko naprawić.
Teraz już wiem…

Wieczorne ognisko przygasa. Odpocząłem jak nigdy dotąd. Chciałbym wrócić do domu – nie potrzebuję już siedzieć w oazie na bezkresnej pustyni. Pojawia się chłopak o bezdennie smutnych oczach. Zaprasza mnie do wnętrza chatki rozświetlonego lampą oliwną. Chcę wrócić do siebie. On mi kogoś przypomina…

Budzę się w moim łóżku. Ciepło okrywa mnie całunem. Przez okno spogląda na mnie ten sam widok. Błękitne niebo i kilku cegieł ułożonych na sobie, nazwanych domem. Kwadrat okna. To ja jestem tam na zewnątrz. Nieskończony, przepastnie błękitny przestwór nieba. Niby. Z chmurką w prawym górnym rogu, z sokołem kołującym poniżej chmury, samolotem lecącym obok. Kilka cegieł ułożonych jedna na drugą nazwanych domem. Zielony kwiatek u samego dołu to jedyny żywy kolor. Tak nieskończony i ograniczony, zamknięty przez coś tak banalnego jak kwadrat okna. Musze się od tego oderwać, nie myśleć o rutynie, którą zaraz wykonam ani o uczuciach, jakie nade mną zapanują. Jeszcze nie teraz. Poleżę i zastanowię się nad snem, bardziej rzeczywistym niż przebudzenie. Och…! Nie pamiętam. To napewno przez to, że spojrzałem przez okno. Dziś wieczorem muszę się położyć odwrotnie. Zapomniałem o żywych kolorach kwiatka na parapecie… jego czerwone płatki opadają powoli na biały marmur. Czerwony kwiat piękny i ulotny. Wrócę do domu i już go tu nie będzie. Czemu go nie podlewam? Piękne rzeczy powinno się pielęgnować. Coś mi on przypomina…
Najwyższy czas, aby wrócić do rutyny. Czuję, że mógłbym wszystko zmienić i że odpowiedź jest na wyciągnięcie ręki. Od choćby w dzisiejszym śnie, którego nie pamiętam.
Wychodzę z domu w tym samym celu, co zawsze. Błądząc. Z mapą w ręku – żadna z ulic nie pasuje do planu. Gdzie ja jestem? Czy to moje miasto? Ach tak! Przepraszam… trzymałem plan odwrotnie. A może to miasto stanęło na głowie. Dlaczego wszystko jest takie szare? Szary Ty, szary Ja. Idziemy w swoje strony nie zwracając uwagi na siebie. Nie ma tu miejsca na kolory. Jest tylko szara sprawa, a może nawet i to nie. Tylko niebo jest błękitne i chmury fioletowe… będzie burza.
Idziemy oblani szarością. Szary Ty, Szary Ja. Zatopieni w myślach o rutynie i beznadziejności świata. Szara niesprawiedliwość.

Słuchasz mnie czy gapisz się na Panienkę w Czerwieni !!?? Idzie i uśmiecha się do wszystkich. Popatrz jeszcze raz! Tak. To jedna z tych nielicznych, która przypomniała sobie co się jej śniło w nocy. Uświadomiła sobie że szarość to nie wszystko, że kolor jest tak niedaleko jak niebo.

Na wyciągnięcie ręki może go dotknąć i sobie wziąć. Ona mi kogoś przypomina…

Wybacz ale jestem zmęczony. Położę się tutaj na tej ławce i zatopię w ciepłej szarości. Obudź mnie za chwilę. Kiedy zacznie padać deszcz. Grzmot przetacza się ponad moją głową. Krople zaczynają uderzać o ocynkowane dachy.

Budzę się w moim łóżku. Otacza mnie ciepły całun. Otwieram oczy. Patrzę na ścianę… co mi się śniło? Pamiętam. Byłem na wyżynie koloru miedzi gdzie dwoje odbywało pielgrzymkę, potem odpoczywałem o oazie pełen nieświadomości, a potem błądziłem zatopiony w szarości. Pamiętam. Moje zmysłu odzyskują ostrość. Pamiętam że kłamstwo jest bardziej realne od rzeczywistości. Pamiętam że chcę i wiem jak to zrobić… naprawię wszystko. Pamiętam że wyciągnąć rękę to uchwycić kolor. Pamiętam że trzeba się położyć żeby się obudzić a żeby pamiętać nie wolno patrzeć w okno. Pamiętam.

Czuję ciepły oddech na mojej szyi. Czuję aksamitną, smukłą rękę na moim policzku. Jej włosy kontrastują z bielą poduszki. Talia wiotka, wręcz eteryczna obok mojego ciała. Wiem kogo przypominał mi ON i ONA i to COŚ. Spojrzałem na swoje ręce. Odzyskałem kolor.

Jan Szczygielski – Gandalf_the_White