Przed filmem:
Czas: piątkowy wieczór
Kierunek: teskoplastix
Cel: Lakiluk.
Po filmie:
Czas: zmarnowany
Kierunek: dno i 100m mułu
Cel: chybiony na maxZacznę od minusów: przede wszystkim nie jest to film o Lucky Luku, ale o braciach Daltonach a tytułowy bohater jest postaciąą drugoplanową i zajmuje w filmie 10, no, może 20% czasu. „Może” – dlatego ze nie wytrzymałem i wyszedłem kwadrans przed końcem a należę do tych, co każdy film męczą do końca żeby móc mieć własną o nim opinie.
Obsadzenie Tila Schweigera w roli Ludzkiego Lucka wprowadza trochę klimat westernów na RTL-u, gdy Winnetou krzyczy „Halt! Hand hoch!” i nawet boski tembr Lubaszenki nie uratował tej postaci. Pamiętajšc komiks i kreskówkę liczyłem na cos zupełnie innego niż niemieckie poczucie humoru, które nie – mieszy chyba nawet samych Niemców. Bowiem dla małolatów ten film jest cokolwiek niezrozumiały a dla starszych jest przygłupawy i nader rzadko wywołuje grymas podobny do uśmiechu.
Po tym, co zobaczyłem jestem pewien ze ostatnie minuty nie podwyższyły poziomu filmu a i obniżyć chyba nie bardzo się dało…
Plusem filmu jest to ze w okresie walentynek pary spragnione małego tete-a-tete a nie mające stałego lokum mogły iść do kina (zamiast na film).
Gorąco niepolecam
Bartekbe