Bohaterem filmu jest Joe (Matthew Perry), przystojny, niezbyt bogaty i raczej nieszczęśliwy goniec kancelarii prawniczej. Jego głównym zadaniem jest doręczanie klientom pozwów sądowych i rozwodowych. Pewnego dnia dostaje z pozoru bardzo proste zadanie – ma zanieść pozew rozwodowy żonie bogatego ranczera z Teksasu. Sprawa szybko zostaje załatwiona, jednak piękna i zaskoczona działaniami swojego męża Sara Moore (Elizabeth Hurley), proponuje Joemu układ, który pozwoli mu zarobić okrągły milion dolarów.Wystarczy tylko zapomnieć o dotychczasowym pozwie i dostarczyć odwrotny dokument Gordonowi Moore’owi. Według prawa Teksasu tylko w przypadku gdy żona pierwsza dostarczy mężowi dokumenty, może mieć prawo do 50% jego majątku. Nowe zadanie Joego nie jest jednak takie proste. Jego kancelaria wysyła następną osobę w pogoni za Sarą a sprytny Gordon ustawicznie ucieka, w dodatku ochraniany przez czarnoskórego olbrzyma, z którym lepiej nie zadzierać.
„Kto pierwszy ten lepszy” to dość specyficzna, zwariowana komedia romantyczna, w której zdecydowanie więcej niż romansu znajdziemy humoru (a przynajmniej prób rozśmieszenia widza) i czystej akcji. Film opiera się na wielu schematach, praktykowanych przy okazji różnych gatunków filmowych. Jest tu romans, w którym dwójka pozornie nie pisanych sobie ludzi odnajduje wspólną przyszłość. Jest tu też trochę kina akcji z pościgami, kraksami i scenami nawet dla miłośników crossowych wyścigów motocyklowych. Znajdziemy tu również elementy komedii, opierającej się na zasadzie, że najśmieszniej jest, jeśli ktoś dostanie po głowie. Nie brakuje rówinież rubasznych dowcipów – jest tu i puszczanie bąków i żarty natury zwierzęco-fekalno-seksualnej.
Zaprezentowany w produkcji humor nie należy do najbardziej wyszukanych, ale film ogląda się całkiem miło.
To film, który nie pozostawia po sobie śladu – wychodzi się z kina i już zupełnie o nim nie pamięta. Ot komedyjka, do obejrzenia w letnie popołudnie
FilmWeb