„Upadek”, wzbudzający wiele kontrowersji film o ostatnich dniach życia Adolfa Hitlera wchodzi 5 listopada na ekrany polskich kin. Ten film Olivera Hirschbiegela jest niemieckim kandydatem do Oskara dla najlepszego filmu obcojęzycznego. Po czwartkowym pokazie prasowym odbyłała się dyskusja na temat filmu.W filmie Hirschbiegela pokazano dwanaście ostatnich dni życia wodza Trzeciej Rzeszy w okrążonym przez wojska sowieckie Berlinie. Temat biografii wodza III Rzeszy nie jest w kinie nowy, w sumie powstało o nim około 50 filmów. Krytycy przyznają jednak, że „Upadek” przełamuje pewną konwencję filmową w pokazywaniu Hitlera. Nie jest on tutaj ani potworem w ludzkiej skórze, ani wrzeszczącą marionetkę. Reżyser pokazuje ludzkie oblicze Hitlera – chwile gdy głaszcze psa, gawędzi ze swoją sekretarką. Takie podejście wzbudza kontrowersje krytyków.
W Niemczech od kilku miesięcy na łamach prasy toczy się dyskusja wokół filmu. Jej głównym tematem jest kwestia, czy „oddemonizowanie” wodza III Rzeszy nie jest przypadkiem krokiem w kierunku budowania mitu nazistowskiego wodza. Zwłaszcza że premiera „Upadku” zbiegła się w czasie z wyborami samorządowymi w Niemczech, w których partie neonazistowskie osiągnęły nadspodziewanie wysokie poparcie.
Fabuła filmu oparta jest na książce historyka Joachima Festa oraz na wspomnieniach sekretarki Hitlera, Traudl Junge. 2,5- godzinny film kosztował 13,5 mln euro i jest jedną z najdroższych niemieckich produkcji ostatnich lat. W rolę Hitlera wcielił się znakomity szwajcarski aktor Bruno Ganz.
Wybitny niemiecki reżyser Wim Wenders podkreśla w wypowiedzi na swojej stronie internetowej, że film Hirschbiegela bagatelizuje zbrodnie III Rzeszy, silnie oddziałując na widza sprawia, że siłą rzeczy przyjmuje on, choćby na chwilę, punkt widzenia nazistowskich oficerów.
Zbigniew Pietrasik, krytyk filmowy, zauważa, że „Upadek” w pewnym stopniu buduje mit nazistowskiego oficera, rycerza, który wierny przysiędze złożonej Fuererowi idzie na śmierć z podniesionym czołem.
Zdaniem niemcoznawcy i publicysty Adama Krzemińskiego „Upadek” trudno uznać za gloryfikację nazizmu. – Pewien brak moralizatorstwa, który niektórych razi w tym filmie, dla mnie jest jego wielką zaletą. Ukazanie w filmie ludzkiej twarzy Hitlera jest jakby przypomnieniem diagnozy Tomasza Manna, który powiedział kiedyś, że Hitler jest w każdym z nas. Należy to rozumieć jako ostrzeżenie, przypomnienie, że nazizm nie spadł z nieba, budowali go ludzie tacy jak widzowie filmu. Ten film jest raczej ostrzeżeniem przed nazizmem niż jego gloryfikacją – powiedział Krzemiński podczas czwartkowej konferencji prasowej.
Polski dystrybutor filmu „Upadek”, Monolith Film, uznał, że obraz jest na tyle ciekawy i ważny, że warto go wprowadzić na ekrany polskich kin, choć nie było go w planach repertuarowych. Dosłownie w ostatnich dniach zdecydowano, że film wejdzie na ekrany 5 listopada tylko w 30 kopiach. Ze względów czasowych – jak informuje dystrybutor – nie będzie mu towarzyszyła kampania promocyjna.