Wróciłem właśnie z kina po obejrzeniu filmu „Shrek 2”. Pierwszą moją reakcją po opuszczeniu sali był śmiech, uczucie dobrego humoru i zrzuty ze znajomymi z tego co widzieliśmy. A widziliśmy naprawde dobrą komedzie animowaną, ale czy dla każdego…?Po wejści do sali przypuszczaliśmy że zobaczymy powtórke humoru z pierwszej części. Czyli dziecinne proste żarty z odrobiną „skrzywinego” dowcipu. Lecz już w pierwszych chwilach po rozpoczęciu seansu okazało się, że jesteśmy w błędzie. Film odrazu błysnoł humorem nie dziecinnym lecz na poziomie. Dzieci do 10 lat nie miały sie z czego śmiać. Podejrzewam, że żadne z nich nie zrozumiało humoru: golenia się Fiony (bo przecież dzieci nie wiedzą żę kobiety maja także swoją drugą, ciemną strone – pozdro Sawicka), żarty z „pierdzeniem”, czy pinokjem który nosił damską bielizne kroju string, a uwińczowaniem był „zgejony” hiszpański kot w butach, który lizał sobie…no wiecie co, a jak nie to poobserwujcie swoje kociaczki w domku. A i nie zapominajmy także o księciu „pedałku” i jego matce-wróżce, która tańczyła na fortpianie w czerwonej krótkiej sukience kręcąc tyłkiem i pokazujac swoje nogi.
Ale teraz chciałbym przejść do sedna tego artykułu. Czy warto zabierać swoje pociehcy na film „Shrek 2”? Przecież i tak nie zrozumieją większości żartów, które tylko mogą je zdemoralizować i przyzwyczaić do złych nawyków. Owszem fabułe zrozumieją bo jest ona prosta i liniowa, a urazmaicają ją tylko właśnie te dowcipy, które są prześmieszne jeśli wie się o co chodzi. Na koniec chciałby pozdrowić ludzi z którymi lałem ze śmiechu na tym filmie podobnie jak na South Parku chociaż tam było coś całkiem innego. Pozdro.
BuHmistrz wasz ziooom!