Na polach pod Kliszowem przed 302 laty starło się ponad 40 tys. żołnierzy z kilku państw. Była to jedna z największych bitew w dziejach Małopolski, ale więcej dziś o niej wiedzą Szwedzi czy Niemcy. Kliszów to licząca obecnie 250 mieszkańców wieś w gminie Kije. O tym, że wpisała się na trwałe w historię Europy, świadczy pamiątkowy kamień postawiony dwa lata temu przed szkołą.Z umieszczonej przy nim tablicy można się dowiedzieć, że 19 lipca 1702 roku na polach między Kliszowem, Rębowem, Borczynem, Wierzbicą, Górkami, Kijami i Kokotem „stoczona została największa i najbardziej krwawa na ziemiach polskich bitwa Wojny Północnej – wielkiego konfliktu zbrojnego ówczesnej Europy”.
Król „ukijowiony”
Naprzeciw siebie stanęły około 20-tysięczna armia pod dowództwem króla szwedzkiego Karola XII i liczniejsze o około tysiąc żołnierzy wojska polsko-saskie dowodzone przez króla Augusta II Mocnego. Sześciogodzinny bój zakończył się zwycięstwem Szwedów. Okupili je stratą około pół tysiąca żołnierzy. Zginął m.in. książę Fryderyk Holstein-Gottorp, szwagier Karola XII. Straty pokonanych były znacznie większe: około dwóch tysięcy poległych i tysiąc wziętych do niewoli. Szwedzi zdobyli też 48 armat i cały tabor wojsk Augusta II.
W bitwie pod Kliszowem ostatni raz w historii szarżowała polska husaria, dowodzona przez hetmana Hieronima Lubomirskiego. Formacja ta, która w XVII wieku wielokrotnie przynosiła chwałę Rzeczypospolitej, tym razem chluby nie przyniosła. Szarża na Szwedów nie powiodła się, a hetman i jego husarzy opuścili plac boju. Odsłonili tym samym skrzydło wojsk saskich, przyczyniając się walnie do klęski Augusta II. Historycy twierdzą, że Lubomirskiemu właśnie o to chodziło. Zwycięstwo umocniłoby bowiem pozycję króla polskiego, do czego nie chcieli dopuścić magnaci.
O Auguście II po bitwie mawiano „król ukijowiony”, ponieważ dostał baty pod Kijami. O husarzach zaś pisano w jednym z wierszy: „Woleli swój grzbiet uchylić pod Kije, niżeli kruszyć o Szwedów kopije”.
Z powodu tej niechlubnej postawy, a także faktu, że była to właściwie konfrontacja szwedzko-saska, bitwa pod Kliszowem znalazła się na marginesie historii Polski. Bardziej interesowano się nią na zachodzie Europy, a zwłaszcza w Szwecji. Szwedzi do dziś przyjeżdżają na wycieczki do Kliszowa, by oglądać miejsce triumfu swojego oręża.
W poszukiwaniu śladów
Zobaczyć wiele nie mogą. Miejsca, gdzie walczyli i ginęli ich przodkowie, to dziś łąki lub pola uprawne. Błonia między Kliszowem a drogą Jędrzejów – Chmielnik mieszkańcy nazywają Czarniawą lub Czerniawą. 302 lata temu czerniły się od nagromadzonego wojska, teraz widać tylko białą kamienistą drogę, pasące się krowy i wierzby rosochate. Wierzby rosną też w zagłębieniu w pobliżu drogi z Kliszowa do Kokota. Tam również miał toczyć się krwawy bój.
Kule, broń czy fragmenty żołnierskiego rynsztunku, jakie znaleziono na miejscu bitwy, znajdują się głównie u prywatnych kolekcjonerów. Gdzieś w Nidzie spoczywają zatopione armaty. Nie zachowały się nawet mogiły żołnierzy. – Król Karol XII urządził swoim poległym bardzo uroczysty pogrzeb. Jeszcze w XIX wieku kopce szwedzkie były widziane, ale później zostały rozmyte – mówi Andrzej Dziubiński, nauczyciel historii w Szkole Podstawowej nr 1 w Pińczowie.
Wójt gminy Kije Krzysztof Słonina zapowiada przeprowadzenie badań, które pozwolą zlokalizować miejsce pochówku poległych. I zaprasza w przyszłą sobotę, 18 września, do Kliszowa na III Zlot „Tożsamość i Pamięć”. W pierwszym dwa lata temu brali udział dyplomaci z państw biorących udział w bitwie, w ubiegłym roku szwedzcy karabinierzy i rycerze z Chęcin. Teraz zlot będzie skromniejszy. Rozpocznie go o godz. 12 zbiórka harcerska na placu przy szkole. Później w programie m.in. występy artystyczne i ognisko. Będzie można również posłuchać informacji o bitwie i skosztować wojskowej grochówki.
Jak tam trafić
Jadąc drogą Kielce – Pińczów należy w Kijach skręcić w prawo na drogę Chmielnik – Jędrzejów, a po kilkuset metrach jeszcze raz w prawo i przez wieś Kokot dojedziemy do Kliszowa.
Janusz Kędracki Gazeta Wyborcza