Magiczne wieczory zdarzają się tylko raz na jakiś czas. Wieczory, kiedy wszystko jest takie, jakie zawsze być powinno. Panowie z Automatik oraz gościnnie raper Glen (brawo za fantastyczny kontakt z publicznością) potrafili przekazać zgromadzonej tłumnie publiczności maksymalną dawkę energii.Nagłośnienie było dobre a Mr Wacek zadbał (jak zwykle) o oryginalny show świetlny. Już o godzinie 21.30 cała Karczma falowała i kręciła się w zwariowanym tańu. Nikomu nie przeszkadzały kłęby dymu i upiorny ścisk.
Po koncercie Automatik za konsolą stanął DJ Pascudny i ani myślał odpuścić. Szalona zabawa trwała do białego rana. Reasumując: kto nie był, stracił naprawdę bardzo dobry koncert, w którym właściwie nie było słabych momentów, za to było dużo szaleństwa i kapitalnego klubowego grania. "Całe szczęście, że dzisiaj nie trzeba iść do pracy" – pomyślałem wychodząc z Karczmy o 6 rano.