4 lipca 2004. Rano dowiaduję się że mam czas wolny wiec jadę do Zagnańska złożyć bratu spóźnione życzenia imieninowe. Telefon i wjazd na podwórko Dźwiedzia – ubierz się tak żebyś nie płakał jak się ubrudzisz! W czasie kiedy Misiek zmienia wdzianko, ja bajeruje jego Babcię żeby kupiła mu kask.Brykamy koło Exbud – Centrum Biznesu i cwałem, na Warszawę. Na zakręcie za domem pewnej Ewy skrecowywujemy w lewo na szlak.
Droga szeroooka jakby „Kamazami” rozjeżdżona, zwykła terenówka nie ma takiego rozstawu kół – koleiny wygrzebane miejscami do pół metra, woda i błoto wypas. Ustalamy zasadę żeby najprzyjemniej się ubłocić podczas jazdy. Jedziemy cały czas środkową muldą miedzy koleinami bez względu na to, co nam stanie na drodze 🙂 Nie przyjrzałem się większym bajorom i już po chwili stałem dwoma kołami i jedna nogą powyżej łydki w wodzie. Czułem że się zapadam głębiej w miękkie błoto – całkiem jak w Komornikach podczas ratowania wałów wiślanych w 2001. Straciłem równowagę i żeby nie siąść w wodzie podparłem się druga noga – luz, teraz mogę wszędzie wjechać 🙂
Przystanki na jagody, muchy tną – pewnie rzuci żabami z nieba. Przejazd przez most dla zwierząt (i rowerzystów 😀 ) jeszcze trochę pedałowania i mamy szczyt góry asfaltowej na trasie Piaski-Zagnańsk. Stamtąd szosą do brachola – życzenia, pierdu pierdu – nie pijemy wódki. Którędy teraz? A tędy i tedy, to się masz, bądźcie zdrowi.
Zjazd z Bartkowa do Janaszowa którym kiedyś przebiegało enduro (Jeszcze jak byliśmy w podstawówce. Pamiętacie? Były wtedy takie naklejki) – teraz został wygładzony i zrównany, trochę mnie rozczarował bo myślałem że pokażę Niedźwiedziowi super-hardcore-extremal w wawozie a tymczasem „dupa” – jak mawiają ludzie prości 😉 Koleczko wokół dębu „Bartka”, podziwianie jakiś myszołowów czy innych ptaszysk i wio na Zagnańsk. Za Kaniowem w lewo na Wąsosze, Belno a tam na krzyżówce w prawo na Występe.
Trasa Wąsosza-Występa przypomina w 100% trasę w Bielinach, która jechaliśmy z Dźwiedziem, Spidim i Roxaną – odbija się w lewo koło cmentarza i potem pompuje pod stromą górkę żeby za chwilę zjeżdżać w dół i znów pedałować pod następną górkę i tak kilka razy aż dojeżdża się pod parking hotelu „Jodłowego” – dobra do treningu, chwilami fajne widoki. Przyjemniej i bezpieczniej niż asfaltem przez Chrusty, Lekomin i samobójcza jazda E7
Na Występie, już za skrzyżowaniem można za 0,5km skręcić w lewo w drogę z płyt prowadzącą do zajebiście wielkiego nadajnika Centertela gdzie można odpocząć chwilkę, obejrzeć maszt (wejść się nie da – pies i jego ogrodnik strzegą bramy) i stamtąd obok cmentarza jest prawdopodobnie fajny zjazd polną drogą. My wybraliśmy asfalt w stronę kościoła i naprawdę zajebiście stromy zjazd, ok. 70 km/h bez pedałowania. Na dole jest równo więc nie musicie się obawiać niespodziewanych hopek na moście, byle wyhamować przed E7. Tu skręcamy w lewo, a po 100m w prawo na Psary.
Mijamy przejazd i ok. 1 km później na luku w prawo odbijamy w trudna do zauważenia leśną drogę – dukt brukowany jeszcze z czasów wojny, obecnie zasypany jakimś iłem i gliną. Droga przez las – jak zobaczysz dom to uważaj bo zawsze wylatują tam na drogę psy chętne zapoznać się z nogawką :> Kilometr dalej jest skrzyżowanie: w lewo na Klonów, prosto Bodzentyn, w prawo Barcza – wybraliśmy tę ostatnią opcje i jak tylko asfalt się zaczął, tuż za sklepem odbijamy w lewo na Brzezinki. Na następnej krzyżówce znów w lewo na Ciekoty. Tam planowaliśmy wnieść (bo wjechać się nie da) rowery szlakiem na Ameliowkę ale zauważyliśmy wcześniej znak o szlaku rowerowym. Wjeżdżamy trawersem miedzy fajnie zaszytymi w lesie drewnianymi chatkami (jak trafię w kumulacje to jeden taki łyknę) aż na sama górę gdzie buduje się wielka brzydka chałupa i rośnie drzewko z niedojrzałymi wiśniami.
Dalej droga przez łąki prowadzi do pięknego drzewa, jak z baśni i szlabanu z napisem „nie ma przejazdu, teren prywatny”. Stoimy i kminimy którędy objechać ów teren a tymczasem na powitanie wypadają dwa psy niezbyt zadowolone z naszej obecności. Cwane bestie trzymają się poza zasięgiem nóg i machnięć siodełkiem :> Kierujemy się w lewo w ugór – chwasty i pokrzywy. Jakaś baba drze się – za wra caj cie na dół!!!
Gdyby na dole ktoś napisał „droga prywatna” to byśmy się tam nie pchali ale jak jest znak dla rowerów i już wpedałowałem na samą góre to teraz nie będę zawracał tylko szukam skrótu. Brniemy przez te chaszcze do szlaku a babsko wydziera się coraz bardziej. Tłumaczę jej ze sobie bokiem przejdziemy, przez ziemniaki to nawet przenieśliśmy rowery żeby jej nic nie niszczyć a ta franca na nas z ryjem: gówniarze bezczelni, smarkacze i takie tam zło…. Psy szczekają, baba ujada, my wściekli bo leziemy w trawie i pokrzywach aż do ramion a końca drogi nie widać. W końcu las, zero ścieżki, niesiemy rowery. O jest droga! Ale jakoś dziwnie skręca w prawo w górę – na podwórko złej kobiety. Zatrzymałem się wcześniej i za całą zepsutą krew i ubliżanie nam napisałem jej na zaśniedziałej studni „ZGADNIJ CZY NASRALEM?” i narysowałem rower 😀
Dalej szlakiem z Ameliówki na Klonówkę, Diabelski Kamień – punkt widokowy i jeden z najprzyjemniejszych moim zdaniem zjazdów w okolicy CK. Wymagający dużej przytomności i myślenia bo ścieżka cały czas leci nachylona w lewo. Super szybki zjazd. Dalej do asfaltu, do głównej w dół i bez hamowania można zjechać szeroko na parking pod kościołem i ciasno w prawo zamknąć zakręt w żwirową drogę w dół. Zalecam hamowanie przed zakrętem bo leża na nim grube kamienie i zero skręcania i hamowania – groźba wjechania w dom. Na dole mostek drewniany, w lewo, 100m i w prawo, wyjeżdżamy już na drodze miedzy lotniskiem w Masłowie a hydrofornią. Na ostrym zakręcie w prawo odbitka w lewo i polna droga przez nieco wysypiskowy klimat, skrótem na Osiedle Świetokrzyskie, asfalt i wjazd na parking przy ostatnim markecie. Dalej ścieżka, przejazd przez boczną uliczkę i szybki dokręcany zjazd koło Exbud-u. Fart że znajomi pozwolili mi „karszerem” umyć rower na myjni bo bym nie dał rady wnieść tyle błota na II piętro 😉
Ponad 60 km na wypasie – był ostry zjazd asfaltowym downhill, szutrówka przez las, błoto czyli to co tygrysy lubią najbardziej. Polecam.
BARTEK BIKE 2 DIE