Troja.. Love Story?

Veni..Vidi..Troya.
Cóż za piękny film..pełen poświecenia, heroizmu..napchany szacunkiem. Cóż z tego, jak w mocno amerykańskim stylu.Powplatane wątki miłosne burzą obraz największej mitycznej wojny. Spojrzenia, obściski, puste gadki, niekoniecznie są potrzebne w wojennych filmach.
Naszpikowany efektami specjalnymi film…naszpikowany obsadą. Typowy film do powiedzenia „łał”..a tu wyskakuje mr Orlando Bloom…i mówisz „łał Legolas..i też z łukiem?”…;)
Sceny batalistyczne w dobrym stylu..choć czasem ilość wojska komputerowo przesadzona.
Film prawie trzy-godzinny, ale dosyć szybko przebiega…być może dlatego, że nieustannie czekasz na jego rozsądne zakończenie.
Film typowo kinowy…i na pewno warto go zobaczyć w kinie…tylko szkoda, że autorzy nie zadbali o widza, w sensie intelektualnym.