Niedawno byłam w kinie na filmie „Okna”. Poszłam na niego z mieszanymi uczuciami, za to do domu wróciłam pod wielkim wrażeniem. Mimo, iż akcja rozgrywa się współcześnie, przesycony jest on klimatem lat 50. Świetna gra aktorów, piękne zdjęcia, a wreszcie niesamowita muzyka, którą można było usłyszeć kilka razy w różnych momentach filmu.Głównym przesłaniem obrazu jest kwestia realizowania swoich marzeń, nie uleganie presji innych.
Główna myśl: trzeba zdobyć się na odwagę, by robić w życiu to, na co ma się ochotę. Inaczej życie zostaje zmarnowane. Giovanna, mimo iż zaledwie 30-letnia, ma właśnie poczucie zmarnowanego życia. W dzień haruje w fabryce kurczaków, po południu pracuje na drugim etacie wypiekając ciasta dla pobliskiego pubu, a wieczorami na trzecim – gotując, sprzątając i zajmując się mężem i dwójką dzieci. Jedyne chwile wytchnienia, kiedy może zająć się sobą, ma wtedy, gdy pali papierosa wyglądając przez kuchenne okno i podglądając przystojnego sąsiada. Marzy w tych krótkich momentach o innym
życiu, nie podejmując jednak kroków, by coś zmienić. Za bardzo czuje się uwikłana w obecny układ. Dopiero gdy do ich domu trafia starszy pan z amnezją, który mówi na siebie Simone, Giovanna zaczyna uświadamiać sobie swoją przegraną i walczyć o swoje. „Okna” w rzeczywistości to dwie zazębiające się historie. Romans Giovanny z sąsiadem z okna to tylko jedna z nich, druga to historia Davide, Żyda ocalonego z Holocaustu, świadka deportacji rzymskich Żydów w 1943. Na uwagę w trakcie filmu zasługuje przede wszystkim muzyka.

Niesamowity film, ogólnie bardzo polecam!