Dwoje do poprawki

Reżyser David Frankel, wynalazca kwaskowych antydepresantów („Wielki rok”) i zjeżdżalni z papieru ściernego („Diabeł ubiera się u Prady”) w „Dwojgu do poprawki” już tak bardzo nie knoci. Staje czasem przed kamerą, zmuszając widza do wychylania się zza chuchrowatego ramienia jego pomysłów. Tylko po to, żeby podziwiać dwójkę o wiele większą niż ten filmik – Meryl Streep i Tommy’ego Lee Jonesa.W Los Angeles zerknęli pewnie na statystyki kreślące zdziadzienie społeczeństw, dlatego idea scenariusza jest mocno niehollywoodzka – stare małżeństwo zastygłe w magmie spełnienia postanawia skorzystać z usług uznanego specjalisty (Steve Carell). Egzekucja scenariusza to już niestety przerwa reklamowa w czasie emisji „Czułych słówek” – uteledyskowienie ciszy nachalną muzyką, zgrane pieśni o seksualnym wyzwoleniu i zbyt proste zakończenie. Całość emanuje trochę ciepłem hamburgera, trochę chłodem homara. W sumie podjadamy więc laskę frankelterki. Z dwojga złego, wolę być w kinie pięknie okłamywany niźli uśpiony źle podaną prawdą.

grol