– Wszystko już dogadane, otwieramy za rok. To będzie doskonałe połączenie tradycji z nowoczesnością. Człowiek pierwotny byłby dumny. – chwali się Kacper Melchior, prezes spółki Baltazar.301 sklepów na każdą kieszeń, około 1000 pracowników i monumentalna przestrzeń prastarej wapiennej jaskini. Myśleliśmy, że to ostatnie da się obejrzeć w galerii handlowej tylko podczas trójwymiarowego seansu kolejnej części Indiany Jonesa. Nic bardziej pomylnego. Właśnie zapoczątkowano budowę galerii handlowej "Raj" w Chęcinach. O pomyśle i jego konsekwencjach rozmawiamy z prezesem spółki Baltazar.
Skąd pomysł na tak kontrowersyjne przedsięwzięcie?
Kacper Melchior: Przechadzałem się kiedyś po jednej z kieleckich galerii…
W Kielcach jest jedna galeria.
To taka onomatopeja, skrót myślowy. Więc przechadzałem się i zauważyłem, że czegoś mi tu brakuje. I wcale nie chodziło o łazienki i krzesełka.
W łazienkach jest na czym siedzieć.
Nie mówię o tym. Chociaż sedesy można zamontować przy stolikach w skrzydle gastronomicznym. Fast food! (śmiech)
Bardzo pomysłowe.
No i przeszkadzało mi, że jest tak sterylnie, beznamiętnie i bez pomysłu. Jedynym przytulnym miejscem był ten hotel na ostatnim piętrze, ale znowu obsługa była fatalna. Raz, że recepcjonistka nie dawała mi spać. Dwa – nie płaci się za dobę, ale za korzystanie z pojedynczych urządzeń. I na dodatek po dwóch dniach ochroniarze wyprowadzili mnie z budynku bez żadnego powodu.
Może dlatego, że nocował pan w sklepie meblowym.
Niemożliwe. Na co komu sklep meblowy w hotelu? Hotel to przecież przeciwieństwo sklepu meblowego.
Racja.
Później rozmawiałem z moim kolegą Zbyszkiem, obyty gość. Jest dyrektorem szkoły i dowódcą oddziału antynarkotykowego w komendzie.
Oryginalne połączenie.
Też się zdziwiłem, ale okazuje się, że jako dowódca oddziału antynarkotykowego najwięcej do roboty ma właśnie w szkolnictwie.
I na odwrót?
Nie, tamtym się nie chce uczyć.
Co było dalej?
Zbyszek mi mówi, że niedawno był w jakiejś takiej norze niedaleko Kielc. Pytam się go "co to za nora, Zbyszek?". On na to, że ładnie tam jest, światełka i zamarznięty lód na suficie. I że świetne miejsce na knajpę albo bar ze striptizem. Ja mu na to, że nuda. Knajp mam sześć, a barów trzy nie licząc dwóch na czarno.
Na czarno?
Mam kilku znajomych w Starachowicach, nieważne. W końcu myślę sobie – a czemu by nie galeria handlowa z prawdziwego zdarzenia? Taka z klasą, nowoczesna i starodawna, z jazzowym klimatem i posmakiem science fiction?
Czyli stare dobre małżeństwo wszystkiego z niczym?
Teraz tam jest nic, ale będzie "szit", jak to mówi moja córka, studentka jednej z renomowanych kieleckich uczelni prywatnych.
"Szit" to nic fajnego.
Jak to nie? Jak cała w brokacie wróciła napruta z klubu, to ucałowała mnie i powiedziała, że jestem "szitowaty".
Co było dalej?
Zasnęła w łazience.
Pytam o inwestycję.
Spytałem Zbyszka, czy tam czasem niedźwiedzi jeszcze nie ma w tej jaskini. Powiedział, że widział jednego. Pojechaliśmy od razu, ale na miejscu okazało się, że to tylko jakiś kamor.
Ta jaskinia ma 350 milionów lat.
Kobiet się nie pyta o wiek. (śmiech) Żartuje oczywiście. Ja wiem, że to jest stare. Tam kiedyś były jaszczury z ogonami. Teraz będą ludzie z portfelami.
Ma pan już wizję tego, gdzie konkretnie mogliby je opróżniać?
Oczywiście. Galeria będzie wielka, więc drążymy już dodatkowe tunele. Trafiliśmy nawet ostatnio na jakieś ustrojstwo. Bałem się, że to jakaś bomba z II wojny światowej i profesorki ze strażakami zabronią nam kopać.
Ta jaskinia ma 350 milionów lat.
Dlatego okazało się, że to dla nas gwiazdka z nieba – kości jakieś, szkielet jakiegoś wielkiego dobermana. Wmurujemy go w fontannę naprzeciwko kebaba.
A co z rozrywką?
Tym samym przechodzimy do najlepszego. To będzie bomba z III wojny światowej. Zbyszek mówił mi, że nic się nie sprzeda bez rozgłosu, więc wymyśliłem coś naprawdę ekstra. Klub gejowski "Homo Eclectus". Albo hamburgery z mastodonta. To raz. Dwa – nie będzie zwykłych pięter tylko trzeciorzęd, czwartorzęd i tak dalej. Dobre, co? Parkować pan będzie jeszcze przed Chrystusem.
Usprawnimy też system nawigacyjny, żeby, szacuneczek bez urazy, zdziry i sponsorzy mogli łatwiej się znaleźć w labiryncie sklepów. Oprócz tego, będą oczywiście znane i lubiane wieczory tematyczne w knajpach i barach. Poniedziałek? "Flinstonowie". Wtorek? Miles Davis, bo to też już dinozaur. Środa? Student’s night – wjazd za free.
Co oni mają wspólnego z prehistorią?
Niektórzy są jeszcze na poziomie kijanki.
Klienta winno się szanować.
Szanujemy. Wysłaliśmy właśnie kilku dziewczyn z ulotkami na deptak. Cztery złote na ulicy nie leży.
Co będzie leżało w galerii?
Przy stalagmitach postawimy na pewno saloniki prasowe i budki z rajstopami. Stalaktyty będą dobrze pasować znowu do drogiej kawiarni. Takiej gdzie będzie można laptopa podłączyć i mleko z kawą w papierowym kubku się napić. W dewonie środkowym postawimy przygodową strefę dziecka "Scyzorro". W późnym zrobimy spływ kajakowy. Szukamy właśnie żyły wodnej.
Niektórzy Kielczanie będą oburzeni tym, że bezcenny zabytek zamienia się w świątynię konsumpcji.
Na plastikowe dinozaury do Bałtowa jakoś jeżdżą.
To co innego. W Bałtowie niczego nie było. Tu już coś jest.
Co jest? Dziupla pterodaktyla.
Ma pan w planach inne inwestycje?
Naturalnie. Niebawem zakładam własne wydawnictwo i dziennik regionalny pod tytułem "Dziennik regionalny". Będziemy stawiać na ambitne treści i dziennikarzy wyspecjalizowanych w szybkim dostarczaniu informacji. Dla przykładu – szef działu "Zdrowie" jest zatrudniony w prosektorium, "Rozrywka" pracuje w ośrodku terapii uzależnień , "Praca" siedzi na bezrobociu, ale pisać będzie pamiętnik z szukania pracy i wreszcie "Polityka", która jest klawiszem na Zagnańskiej.
Co ma wspólnego więzienie z polityką?
Właśnie dlatego ja jestem prezesem, a nie pan.
Rozmawiał: Grzegorz Rolecki