Dom snów

Film oscyluje wokół dwóch rzeczywistości widzianych przez pryzmat głównego bohatera: przygnębiający i smutny świat realnych zdarzeń oraz cudowny świat marzeń sennych. Obie przestrzenie nie mogą współistnieć jednocześnie i obydwie walczą o przetrwanie w wyobraźni bohatera.Akcja filmu rozpoczyna się w Nowym Jorku. Wydawca Will Attenton (Daniel Craig) porzuca swoje intratne zajęcie, by wyjechać do zacisznej miejscowości, gdzie zakupił dom i gdzie czeka na niego śliczna żona (Rachel Weisz) oraz słodziutkie córeczki: Dee Dee (Claire Geare) i Trish (Taylor Geare).

Daniel Craig kształtuje swoją postać głównie na podstawie krótkich żołnierskich słów i dynamiki zachowania. Widz zwraca uwagę na to, co mówi i jak się zachowuje. Twarz ciągle z tym samym obojętnym na pozór spojrzeniem. Nie dziwi nas, że ceniony wydawca nagle chce odpocząć. Przyjaciele są zdania, że po prostu dąży do realizacji swoich planów pisania własnej książki. Nie wierzą w jego tłumaczenia o chęci powrotu w rodzinne pielesze.

Zimowa sceneria wydarzeń kojarzy się z bajką bożonarodzeniową. Wydawałoby się, że wkrótce pojawi się choinka i Mikołaj. Zmiana otoczenia nie wpływa na ocieplenie wizerunku bohatera. Daniel Kreig jakby się wahał między kreacją  postaci ochroniarza własnej rodziny, a skrywaną osobowością psychopaty. Widz bardziej wierzy jego żonie ( Rachel Weisz) prześlicznej Libby, otwartej i szczerej. Zrozumiałe jest gorące powitanie stęsknionej kochającej małżonki, która bezgranicznie ufa swojemu mężowi. Słodkie buzie i głosiki córeczek mają skruszyć serce widza i uwiarygodnić postać Libby. Chętnie przyjmuje się taki banał, choć już gdzieś budzi się podejrzenie że coś niepokojącego wisi w powietrzu.

Podejrzenia wkrótce się sprawdzają. Widz odczuwa  ulgę, gdy się okazuje, że wskazują raczej na dziwne zjawiska związane z miejscem  pobytu rodziny. Pisane sprayem napisy, kwiaty i znicze w piwnicy domu nie pozwolą Willowi spać spokojnie. Wstrząsająca historia kładzie się cieniem na sielankę rodzinną. Smutna blondynka odtwarzająca dość słabo rolę kobiety z sąsiedztwa (Naomi Watts) uparcie trzyma się drugiego planu, ujawniając, jaką pełni rolę w życiu bohatera dopiero pod koniec filmu. Zazdrosny jej mąż, którego bardzo często wyjeżdża, okazuje się kimś innym. Widać tu,  jak w pudełku, z którego wyjmuje się mniejsze pudełko , że role, które przedstawiono widzowi nie są prawdziwe. Są tylko Simsami znikającymi po odkryciu ich prawdziwej roli w prezentowanych zdarzeniach. Przyglądamy się postaci nieprzyjemnego męża sąsiadki i wkrótce poznajemy go jako kogoś zupełnie innego.

W filmie stopniowo odkrywa się kartę jedna za drugą, nim znajdzie się właściwa odpowiedź na pytanie , kto jest sprawcą owych tragicznych wydarzeń. Tak też bywa z innymi postaciami. Pojawiają się pytania za pytaniami. Czy policjanci są prawdziwi? Czy pani psycholog jest autentyczna? Tak naprawdę to, kto jest kto? Odpowiedzi na wszystkie pytania odnajdujemy dopiero w finałowej scenie.

Film jest dowodem na to, że dobra obsada aktorska niekoniecznie  gwarantuje superprodukcję . Ten nominowany do Oscara obraz pozwala się wykazać raczej reżyserowi (Jim Sheridan) niż aktorom. Libby ma być piękna i niewinna, sąsiadka zasmucona, jej mąż nie może budzić zaufania.
  
Widz czuje się początkowo zdezorientowany, bo nie wie, kim naprawdę są bohaterowie, których poznaje. Will nie wie, że nie jest Willem. Sąsiadka wie, że nie jest tylko sąsiadką, ale widz o tym jeszcze nie wie. Podobnie z innymi postaciami. Jak w starożytnym teatrze mamy nieustającą komedię omyłek, tu zaś oglądający wraz z bohaterem zajmują się odkrywaniem charakterów przedstawianych postaci, a sprawa samej tragedii pozostaje gdzieś na dalszym planie. Reżyser zadbał o klimat i nastrój, a widz sam musi sobie odkryć zawiłości fabuły.

Daje się też zauważyć, że liczne przeróbki w trakcie tworzenia filmu , nie wyszły mu na dobre, bo dodatkowo widać szereg nieścisłości fabuły, które nieco utrudniają odbiór.

Film jednakże skłania do refleksji , która nie traci wciąż na aktualności, a dotyczy problemu rozstań z najbliższymi osobami, którzy w sposób nagły i niezawiniony odeszły z tego świata. Cierpienie z ich powodu jest tak wielkie, że psychika ludzka wypiera sam fakt ich odejścia tworząc najdziwaczniejsze fantasmagorie. W naturze człowieka przecież tkwi, by ciągle wracać do chwil szczęśliwych, tak, jak Will Attenton powraca do swego domu snów, chociażby miał nigdy stamtąd nie powrócić.
 
Thriller ten świetnie się wpisuje w zaduszkowy nastrój, ponieważ zachęca do pochylenia się nad czasem minionym, a jednocześnie wskazuje to, co każdy wie, a czasem nie może się z tym pogodzić – uświadamia, że nie ma powrotów do dawnej szczęśliwej przeszłości.