Na szklanej ławie leżą ciasteczka „Waniliowe marzenie”, obok karton czerwonych nadwiślańskich jabłek z towarzyszącą im miseczką wypełnioną landrynkami miętowymi. Pod spodem sterta starszych i nowszych gazet. Wcale nie jesteśmy w spożywczaku, ani w kiosku z otyłym właścicielem. To pokój zajmowany przez redakcję Wici.info i 27 września oblężony kulturalną oczywiście robotą dla kultury. Telefon wyśpiewuje swoje tlelelele, a z korytarza słychać kolejne puk puk.89
Ludzie pukają najczęściej nie tu, gdzie trzeba – jeśli otwarta jest ósemka, to pukają do zamkniętej dziewiątki. Ironia losu. Dziś, dla odmiany, przeznaczenie we współpracy z zarządem Wici ustanowiły zależność odwrotną. Interesanci pompują klamkę w drzwiach do gabinetu naczelnego, który zaalarmowany wychodzi na korytarz przez ósemkę i zaprasza do środka stojących pod dziewiątką. Zamieszanie jest tym większe, że fundacja przygotowuje się do czwartkowego wernisażu „WAW-JER” warszawskiej artystki Joanny Jurgi, koncertu zespołu Automatik i rozstrzygnięcia konkursu „Kieleckie inaczej” dzień później.
Maria śpiewa
Przezroczysty szwedzki stół, którego spis treści wypisałem na początku, mieści się w centrum redakcji. Obok, w samym rogu, stoi mały bufecik, skrzydło gastronomiczne z czajnikiem, a nawet mini-kuchenką. Na dobrą okazję czeka Chianti Colli Senesi, rocznik 2009 – włoskie wino, w które zaopatrzyła nas dzisiaj Asia Jurga. O posmak i bukiet należałoby spytać mądrale Paula, bohatera ostatniego paryskiego filmu Allena. Z kącika wczesnymi popołudniami ulatnia się aromat (podobno znakomitej) kawy leniwie otulający zmysł węchu, podczas gdy dotyk zajęty jest głównie wystukiwaniem rytmu dnia na klawiaturze. Ale żeby nie było – jabłuszko sandomierskie, kawka i sjesta, którą radośnie popularyzowaliśmy wakacyjnymi piknikami, to tylko składnik czerwonej kropki pomiędzy „wici” a „info”. Reszta ma być pracą. Przypominają ci o tym wiszące na każdych drzwiach plakaty – Maria Awaria, Czesław Śpiewa i księżycowy poster festiwalu Firmanent. Ruszyć tyłek zdaje się nakazywać nawet półnaga i piękna jak „waniliowe marzenie” kobieta z obrazu, wyczekująca księcia z bajki.
Ciasteczko
Książę Rafał Nowak, naczelny Wici.info, nadszedł szybko. Bez białego rumaka, ale za to przyodziany w biały kaszkiet i uwieszonym, dla kontrastu, z nieodłącznym czarnym aparatem wielkości arbuza.
– Grzesiek – zwrócił się do autora tekstu – napisz artykuł.
– Napiszę! – zbliżyłem się odruchowo do komputera, mrugając tęskno na moje ostatnie czekoladowe ciasteczko leżące na stoliku.
– Napisz, co się tu dzisiaj dzieje, a ja to sfotografuję.
Patrzę pytająco na kobietę z portretu. Może ona wie, co się tutaj dzieje?
Lek na burdello
Wiciowy dzień zaczął się wcześnie, bo już o 9. rano. Niezastąpiona Bożena Pawłowska musiała uporać się z ramami, antyramami i obramowaniami do fotografii laureatów „Kieleckie inaczej”. Czasem też z samym Rafałem Nowakiem.
– Bożenko, to powinno być w poziomie.
– Wiem, Rafale. Już mówiłeś.
– Powiedz mi Bożenko, gdzie mamy tacki do malowania?
– W lodówce.
Lodówka to niewielki magazyn mieszczący się obok obu Lakiernii, małej i dużej. Zawsze pachnie w nim świeżym drewnem. W redakcji z kolei pachnie dziś kawą, papierosami i robotą. Cała podłoga wyścielona „Kieleckim inaczej” i groźnie wyglądającą wiertarko-wkrętarką Rafała, skłoniła nas do stwierdzenia, że takiego burdello nie było już dawno. Tradycyjnie jednak najlepszym na to lekiem jest jak najszybsze wykonanie zadania. Wie o tym nawet dziewczyna z gołym cycem.
Archanioł
Żeby zobaczyć, czym żyje dziś Wici, wystarczy powąchać. Farba, pigment, kolor, sztuka. Bohaterka czwartkowego wernisażu „WAW-JER” Joanna Jurga ożywia ścianę hali, tworząc mural-niespodziankę, który gotowy ma być w dzień wystawy. Uda się na pewno – dwa dni i dwie noce przed nią.
Jej sąsiadami są kibice niezwyciężonej w tym sezonie Korony Kielce. Kreśląc kolejne energetyzujące hasła, jednocześnie grzecznie, po babcinemu, wyszywają biały transparent rozciągnięty na całej wielkiej długości hali i przypominający dywan dla archanioła.
Wąż z koszyka
Z pokojem redakcyjnym sąsiaduje pokoik muzyczny, studio udekorowane komputerami i sprzętem grającym. Andrzej Rajski, współzałożyciel zespołu Automatik, niezmordowanie dzisiejszego dnia próbuje, testuje i spaceruje po ścieżkach basu. Później dołącza do niego grający na flecie książę Nowak, cieniując barwy muzyki wschodnimi ornamentami, jakby próbował roztańczyć kobrę indyjską.
– Dobrze, dobrze, dawaj! – aprobuje Andrzej.
Elektroniczny band zagra w hali Bazy Zbożowej z okazji czwartkowego wernisażu. Miejmy nadzieję, że zahipnotyzują publiczność, zupełnie jak węża w koszyku.
Wegetariańska z bekonem
Minęła 17. Za oknem gasnące letnie słońce barwi liście na złoto, a dwójka dziewcząt koloruje własne bliżej niezidentyfikowane dzieło. W środku Joanna namalowała już pierwszy fragment muralu. Krajobraz więc jest naprawdę poetycki, ale szamać się chce, a nie przeżywać. Czas na drugie danie.
– Dzień dobry, chciałbym zamówić pizzę. Szpinakowa. Tylko proszę zepchnąć bekon na jedną stronę, żeby połowa była wegetariańska. – instruuje Rafał.
Fundacja fundacją, ale wszyscy solidarnie zrzucamy się na obiad. Za chwilę jednak wszyscy wracają do pracy. Jurga na rusztowanie, Automatik do konsoli, Rolecki przed klawiaturę. Baza żyje nawet wieczorem.
– Się dzieje. – mówią wcześniej Rafał i Bożena. – dzieje się.
I dobrze. Musi dziać się, żeby się działo. Stan permanentnego „itd.” bez popadania w motonię „itp.”.
Póki co zapadł zmrok. Mamy już dwudziestą, a redakcyjne pokoje 8 i 9 nadal wybrzmiewają mocnym elektronicznym riffem.
Grzegorz Rolecki