„Sala Samobójców” to film reklamowany wszem i wobec jako ewenement w polskim kinie. Reżyser Jan Komasa stworzył obraz mocny i trudny, który zostaje w głowie na długo po opuszczeniu sali kinowej. Rzadko się zdarza by polskie kino przedstawiało historie tak ostro zarysowane, bez kamizelki ratunkowej. Film opowiada o bólu młodości, o zagubieniu i o niszczącej samotności.W „Sali Samobójców” pierwsze skrzypce gra Dominik (Jakub Gierszał), maturzysta, syn doradcy ministra i bezwzględnej kierowniczki agencji reklamowej ( fenomenalnie grani przez Agatę Kuleszę i Krzysztofa Pieczyńskiego). Poznajemy pewnego siebie chłopaka, który nosi ciekawą fryzurę, do szkoły przywozi go szofer a na studniówkę ubiera garnitur od znanego projektanta. Można powiedzieć, że ma wszystko – stać go na wszelkie zachcianki, jest lubiany, młody i świat stoi przed nim otworem. Co musi się zdarzyć, że poznajemy Dominika z zupełnie innej strony – tej prawdziwej? Pod maską pewności siebie Dominik ukrywa zagubienie i bezsilność – w kolejnych minutach filmu widzimy, że bohater nie jest pewny swojej seksualności zostaje za to upokorzony przez kolegów na portalu społecznościowym, co oznacza publiczne samobójstwo. Zostaje wyśmiany i odtrącony. Wraca do domu w którym nie ma ciepła i zrozumienia, rodzice bardziej skupiają się na karierze i konwenansach niż na uczuciach syna. Dominik jest sam, ze swoimi wątpliwościami, zagubieniem, jest przeraźliwie samotny. Dlatego tak dobrze wpasowuje się w świat internetowego awataru w „Sali samobójców” – grupie ludzi, którzy uważają, że świat jest zły, a za królową uważają Sylwie ( Roma Gąsiorowska – zawsze obsadzana w rolach wariatek), dziewczynę, której marzeniem jest popełnić samobójstwo. Film jest niesamowicie autentyczny i podążający za duchem naszych czasów, bo któż z nas nie miał epizodu z wsiąknięciem w internetowy świat, któż z nas nie krył sie za awatarem odkrywając swoje uczucia nieznanej grupie osób. Dominik trafił na kontrowersyjna grupę, która zmieniła jego świat o 180 stopni. Jan Komasa przedstawił dwa światy rzeczywisty i wirtualny. W rzeczywistym widzimy rodziców, którzy nie potrafią zrozumieć syna, bo go nie znają, nie rozmawiają z nim, nie znają realiów świata nastolatków.
Drugi świat wirtualny – przedstawiony jako animacja uwodzi Dominika swoją otwartością. Szczególne wrażenie robi na nim Sylwia, Dominik nic nie potrafi zrobić bez jej rady, tworzą tak jakby wirtualny związek, który jest dla bohatera niczym narkotyk, uzależnia go całkowicie. Wielkim minusem filmu jest męcząca, kiczowata animacja, której w filmie jest zdecydowanie za dużo. Na początku robi wrażenie, ale później męczy wręcz drażni. Komasa miał świetny pomysł na film co prawda spóźniony o parę lat, ale przyznajmy, ze w polskim kinie wszystkie poruszane tematy są zazwyczaj spóźnione. Demonizacja Internetu, rodzice nie rozumiejący świata dojrzewających dzieci, budząca się seksualność, zagubienie i pytanie o sens życia młodych ludzi, zagubionych w sztywnym świecie zasad i konsumpcjonizmu – tak wiele pytań, a tak mało odpowiedzi. Film jest dobry pod względem moralizatorskim, dobry dla wsiąkających w świat internetowy nastolatków, dobry dla rodziców, którzy nie maja pojęcia co może zdarzyć się ich dzieciom w sieci – ale to film o niewykorzystanym potencjale.
A szkoda, bo dawno żaden polski film nie zrobił na mnie takiego wrażenia…
Żaneta Lurzyńska www.mystic.bloblo.pl