Znajdujemy się w ciemnej, małej sali Teatru im. Stefana Żeromskiego w Kielcach, wokół unoszą się opary dymu, odurzającą duchotę przerywa nagle głośna muzyka. Na scenę wychodzą dwaj mężczyźni i zaczynają tańczyć – tak zaczyna się spektakl.Początkujący reżyser Radosław Rychcik stworzył niekonwencjonalną interpretację i tak już szokującej sztuki Bernarda Marie-Koltesa. Niezwykłą atmosferę, która przenosi w inną rzeczywistość, zawdzięczamy także 4-osobowej grupie: „Natural Born Chillers”. Zespół gra na żywo muzykę z pogranicza klubowej i alternatywnej. Naprzemiennie, raz jest ostra, gwałtowna i przerażająca, po to by na chwilę stać się spokojną, smutną, ale pozostawiającą niepokój.
Jest to sztuka odgrywana tylko przez dwóch aktorów. Mężczyźni są jednolicie ubrani w czarne garnitury, białe koszule i do nich… białe skarpetki. Swoim wyglądem i niezwykle rytmicznym, profesjonalnym tańcem przypominają momentami Michaela Jacksona. Między Dealerem (Wojciech Niemczyk) a Klientem (Tomasz Nosiński) toczy się dialog. Rozmowa prowadzona w nocy, na opustoszałej ulicy dotyczy transakcji handlowej. Nie wiadomo co ma być jej przedmiotem, można jednak odnieść wrażenie, że sprzedający składa kupującemu niemoralną propozycję. Obserwujemy dramat tego spotkania, w którym mężczyźni pragną od siebie wszystkiego. Złożona przez Dealera obietnica spełnienia wszystkich chęci wywołuje w widzu natrętną myśl niemożności całkowitego zaspokojenia człowieka.
Nie wiadomo tak naprawdę o czym jest „Samotność pól bawełnianych”. Każdy z pewnością odnajdzie inny sens. Dla mnie sztuka mówi o samotności w dzisiejszym świecie masowej konsumpcji, który przekonuje, że wszystko (nawet miłość) można kupić. Na każdym kroku jesteśmy wręcz atakowani erotyzmem (w trakcie spektaklu uświadamiają o tym napisy np. „you dance like you fuck”).
Obserwujemy popis gry aktorskiej na najwyższym poziomie, z dużą dozą ekspresji wykonywane: gesty, ruchy, mimika. Brawa należą się Wojciechowi Niemczykowi za scenę z narastającym, histerycznym śmiechem. Tomasz Nosiński wykonuje całkowity striptiz. Nagość ma pokazać bezbronność ofiary, jej bezradność, odarcie z godności wobec Dealera, który zmusza Klienta do transakcji, czy jest potrzebna? Niech każdy oceni sam, chyba odwraca trochę uwagę widza od problematyki. Aktorzy nie patrzą na siebie, spoglądają głęboko „w oczy widowni”, ale zdaje się, że tak naprawdę zaglądają obłędnymi oczyma w głębię własnych dusz.
Jedyne, co mi się nie podobało to pokazywana na końcu wizualizacja. Według mnie spłyca problematykę sztuki i sprowadza ją jedynie do wszechobecnej seksualności, do tego w jej wulgarnym wymiarze.
Żadne z widzianych przeze mnie ostatnio widowisk teatralnych czy filmowych nie poruszyło mnie tak jak „Samotność pól bawełnianych” w reżyserii Radosława Rychcika, zwyciężczyni Fanaberii Publiczności VII Wałbrzyskich Fanaberii Teatralnych. Chociaż premiera spektaklu odbyła się 3, 4 października przedstawienie ciągle jest wznawiane. Uważam, że „Samotność pól bawełnianych” będzie godnie promować młody, nowatorski, polski teatr na światowych festiwalach w USA, Kanadzie i Chile, na które właśnie wybierają się twórcy.
Paulina Drozdowska