Żelazne dowody miłości

Już trzy kłódki z wyrytymi imionami zakochanych par wiszą na mostku nad Silnicą. – To fajna, symboliczna akcja, która ma przypieczętować miłość i dowodzić jej nierozerwalności – tłumaczy kielczanin Arkadiusz Borowiec, który jako pierwszy założył kłódkę.On swoją kłódkę zawiesił na pierwszym mostku, który mijamy, idąc od ulicy Sienkiewicza w stronę parku miejskiego w maju ubiegłego roku. Postanowił w ten sposób uczcić to, że minęło 13 lat od chwili, gdy poznał swoją żonę.

– Ja tego oczywiście nie wymyśliłem, taki most obwieszony kłódkami widziałem podczas jednej z moich podróży do Białorusi, a konkretnie w Mińsku – mówi.

Jak się okazuje, kłódki na mostach mają swoją tradycję, choć wcale nie taką długą. Jednym z pierwszych miast, w których przyjął się ten zwyczaj, jest Rzym. W 1992 roku Federico Moccia opisał go w swej książce "Trzy metry nad niebem". W rozmowie głównych bohaterów pada temat zawieszanych na latarniach i mostach kłódek, do których klucze wyrzucane są do rzeki. Ma to symbolizować nierozerwalną więź zakochanych. Książka okazała się bestsellerem i doczekała się filmowej adaptacji, a młodzi Włosi gremialnie ruszyli na rzymski most Ponte Milvio i zaczęli go obwieszać swymi żelaznymi dowodami miłości. Obecnie jest na nim tysiące kłódek, a władze miasta muszą doczepiać specjalne łańcuchy, żeby było miejsce na kolejne.

W Polsce też zwyczaj się przyjmuje. Wystarczy wybrać się choćby do Krakowa, Poznania czy Wrocławia. Tamtejsze mosty mają już po kilkadziesiąt kłódek, w Kielcach wiszą na razie trzy. – Jestem przekonany, że u nas też to się rozwinie. Wielu moich znajomych już zadeklarowało, że założy kłódkę – stwierdza Borowiec.

Za jego sugestią pod koniec 2010 roku na taki gest zdecydował się przyjaciel, 36-letni pan Tomasz. – Arek nie namawiał mnie długo, po prostu powiedział o tym zwyczaju, a ja postanowiłem, że też tak zrobię – wspomina kielczanin. Ręcznie wyrył na kłódce napis "Ania i Tomek", po czym wybrał się nad Silnicę. Kluczyki, zgodnie z tradycją, wrzucił do rzeki.

W tym czasie pojawiła się jeszcze jedna kłódka. Tym razem wygrawerowana przez specjalistę z dwoma sercami i napisem "Agnieszka i Jorn". Zakochana para prawdopodobnie przypięła ją w dniu ślubu. Zwyczaj nie ma bowiem ściśle ustalonych reguł. Kłódki przypina się po prostu z miłości – niezależnie, czy jest to dzień ślubu, jakakolwiek rocznica czy zwykły emocjonalny impuls. – To miła pamiątka, dowód uczuć. Zawsze, gdy przechodzę tamtędy z ukochaną, zatrzymujemy się i uśmiechamy – mówi pan Tomasz. I dodaje, że nie jest to żadna dewastacja mienia publicznego, lecz pozytywny, społeczny ruch.

W porównaniu z innymi miastami, trzy kieleckie kłódki to jak do tej pory niewiele. – Mam nadzieję, że ludzie się zmobilizują i mostek obwieszony zostanie mnóstwem kłódek, zwłaszcza że niedługo walentynki – zachęca Borowiec.

Źródło: Gazeta Wyborcza Kielce, Jakub Wątor, zdjęcie: Joanna Klich