Wpadające w ucho hasło, kolorowy spot, krzykliwy plakat – wszystko, by przykuć wzrok potencjalnego odbiorcy. Dziś copywriterzy, graficy i inni spece od reklamy prześcigają się w pomysłach. A jak wyglądały pierwsze zakusy na klienta?Dawno, dawno temu… w czasach, kiedy rewolucja przemysłowa sprawiła, że na rynku powstała konkurencja, w sukurs wszelkiej maści fabrykantom i kupcom przyszedł jedyny środek masowego przekazu, czyli prasa. Pojawiły się czasopisma ogłoszeniowe. Pierwsze w XVII w. stworzył lekarz Ludwika XIII. W Polsce były „Warszawskie Ekstraordynacyjne Tygodniowe Wiadomości” z 1762 r. A w Kielcach?

Prekursorem był Michał Goldhaar, kielecki księgarz i założyciel „Gazety Kieleckiej”. Od pierwszego numeru umieszczał obszerne anonse na temat swojej księgarni. I mimo że robił to za darmo, bo w swojej gazecie, to z góry wiadomo było, że w ślad za nim pójdą inni handlowcy. Już kilkadziesiąt lat wcześniej zawyrokował o tym bowiem wieszcz, wspominając co nieco o wspólnych cechach Polaków i niejakiej papugi.

Jak grzyby po deszczu pojawiły się więc w prasie liczne anonse. Przede wszystkim zawierały dokładne i niekiedy bardzo obszerne informacje o asortymencie danej firmy oraz spełniały najważniejsze zadanie – do którego dziś powraca się w reklamie – kreowały markę. Już wówczas stosowano różne zabiegi mające przykuć wzrok odbiorcy: pogrubiano i powiększano czcionkę, robiono obramowania, odwracano tekst do góry nogami. Podobnie jak dziś, często kamuflowano reklamowy charakter tekstu, tak by przypominał zwykły artykuł. Pojawiły się też wkładki reklamowe, np. dołączony w 1906 r. do GK cennik nasion firmy z Miechowa.

A kiedy reklamodawcy trafili na podatny grunt, zastosowali też inne „sztuczki” wspomagające sprzedaż. Pierwszy szyld, co z dumą odnotowała GK, pojawił się w Kielcach w 1881 r. przy ul. Pocztowej (dziś Sienkiewicza) i miał kształt trójkolorowej chorągwi. Równie duży entuzjazm wzbudzały pierwsze wystawy sklepowe z lat 70. XIX w. – np. witryna zakładu fryzjerskiego, gdzie wystawiono „woskowy biust damski z utrefioną według dzisiejszej mody głową”. Około 1900 r. pojawiły się w Kielcach słupy ogłoszeniowe. Taki słup miał np. znany przed I wojną rzeźbiarz Stanisław Nicpoń.

Jak widać, wszystkie wspomniane tu formy przetrwały do dziś. I może na te współczesne reklamy też będziemy kiedyś spoglądać z sentymentalnym uśmiechem, bo są nie tylko sposobem walki o klienta, ale też – mówiąc górnolotnie – świadectwem naszych czasów.

PS
– „Księgarnia M. Goldhaara w Kielcach zawiadamia Szanowną Publiczność, iż z powodu zbliżających się długich wieczorów, wysortowała czytelnię swoją mianowicie polską i francuską(…). Kupującym na raz za rsr 15 udziela się stosowny rabat.” (Jedna z pierwszych reklam księgarni M. Goldhaara, GK 1870)
– Zegarmistrz Brzechfa ozdobił swoją witrynę: „dowcipnie przemyślanym mechanizmem przy zegarze, wyobrażającym zamek obronny, z okna którego ciągle otwierającego się i zamykającego, wygląda z perspektywą teatralną jenerał przyglądający się szyldwachowi, odbywającemu tam i na powrót wartę i prezentującemu broń przed jenerałem.” (Opis wystawy sklepowej, GK 1870)
– „Żyda krawca, kto unika/ Jedzie do Kielc do Malika/ Do Malika do Kaźmierza/ on słynnego ma kuśnierza(…)/ Mieszka w domu Kotowskiego/ Wprost cukierni Smoleńskiego.” (Reklama z „Kuriera Kieleckiego” 1913)

Weronika Mojecka