Od dawna wiadomo, że Martin Scorsese i Leonardo DiCaprio to zgrany duet – stworzyli razem „Gangi Nowego Jorku” i oskarowe „Inflirtacje – odkąd usłyszałam o ekranizacji powieści „Wyspa skazańców” Dennisa Lehane, miałam wypieki na twarzy.Bowiem fabuła powieści jest niesamowicie interesująca, a dodając do tego mroczną reżyserię Scorsese i aktorstwo Di Caprio, miałam powody aby czekać.
Film opowiada o śledztwie prowadzonym przez dwóch agentów Danielsa (Leo Di Caprio) i jego partnera Chucka (świetny Mark Buffalo) w Ashcliffe – szpitalu dla psychicznie chorych przestępców mieszczącym się na wyspie. Ze szpitala znika pacjentka – morderczyni trójki własnych dzieci, sprawa jest tym bardziej dziwna, ze dosłownie „znika” ona, niezauważona przez ochronę i pacjentów. W miarę upływu czasu śledztwo się komplikuje, szeryf podejrzewa, że lekarze ukrywają prawdę, być może prowadzą na pacjentach nielegalne eksperymenty. Atmosfera filmu gęstnieje, na wyspie panuje silny huragan a policjanci będąc coraz bliżej prawdy mają przeczucie, że nigdy nie opuszczą wyspy. Tak kończy się pierwsza „kryminalna” część filmu. W drugiej odkrywamy, że główny bohater przybył na tą wyspę mając ukryty motyw, zaczynamy wątpić w to co widzimy….
Uwielbiam filmy w których reżyser bawi się z widzami w kotka i myszkę, kiedy wprowadza nas na manowce i każe nam głowić się co jest prawdą a co urojeniem…być może nie ujawniając do końca.. które ma rację bytu. Film ma niesamowity klimat, w pewnym momencie robi nam się ciasno na wyspie, czujemy na plecach oddech obłąkanych pacjentów oraz czujne oczy psychiatrów, przerażają nas brutalne wizje jakie ma główny bohater. Im bliżej końca tym więcej mamy wątpliwości…
Scorsese stworzył mroczny momentami brutalny film (choć bez porównania do wcześniejszych jego obrazów), czego można spodziewać się po reżyserze którego określają jako człowieka „zafascynowanego przemocą”. Największym plusem filmu jest stworzenie bardzo dobrego portretu psychologicznego bohatera, jego niejednoznaczność i rozdarcie. To co udało się w „Taksówkarzu” czy „Przylądku Strachu” – czyli nacisk położony na bohatera udało się również w „Wyspie Skazańców”.
Obsada aktorska filmu jest znakomita : Leonardo DiCaprio, Mark Ruffalo, Ben Kingsley, Michelle Williams oraz Emily Mortimer – dają znakomity popis umiejętności. Jestem po wrażeniem gry Di Caprio, który wyznał ostatnio, ze po roli w „Titanicu” chciał zrezygnować z aktorstwa, bo miał dość utożsamiania go z rolą przystojnego kochanka. Chwała mu za to, że tego nie zrobił, bo z filmu na film, Leo pokazuje coraz lepszy kunszt aktorski. Nie zawiódł mnie również Ben Kingsley w roli stonowanego acz empatycznego dyrektora szpitalu.
Film bardzo dobry pod każdym względem :ciekawa fabuła, mroczny klimat, dobre aktorstwo. Po raz kolejny duet Scorsese – DiCaprio nie zawiódł, a uwiódł.
Żaneta Lurzyńska
http://mystic.bloblo.pl/