The Hurt Locker

Jestem wytrawnym kinomaniakiem i staram się być na bieżąco ze wszystkimi, ciekawymi nowo-powstałymi filmami. Dlatego bardzo się zdziwiłam, jak nieznany mi film z 2008 roku dostał aż dziewięć nominacji do Oskara.Od razu postanowiłam nadrobić zaległości. Dowiedziałam się, ze „The Hurt Locker” wyreżyserowała Kathryn Bigelow- była żona Jasona Camerona – twórcy, którego film „Avatar” był głównym przeciwnikiem „The Hurt Locker” do prestiżowych nagród.

Filmy wojenne nie są moim ulubionym gatunkiem filmowym i od czasów „Szeregowca Ryana” postanowiłam nie oglądać obrazów, które szarpią moją wrażliwość i żołądek. Niestety filmowcy zacierają ręce, po wyeksploatowanej do cna tematyce wojny w Wietnamie, dostali następny smakowity kąsek do sportretowania czyli wojnę w Iraku.

Film przedstawia pracę jednostki saperów stacjonujących w Iraku. Głównym bohaterem filmu jest sierżant James William (grany przez Jeremy’ego Rennera), który zastępuje dotychczasowego dowódcę, zabitego w trakcie eksplozji. Od razu widać, że wojsko i niebezpieczeństwa, nie są mu ani straszne ani obce. Jest głośny, lekkomyślny i żądny adrenaliny. Sierżant zostaje przydzielony do jednostki Victory, w której partnerują mu dwaj żołnierze. W momencie gdy on rozbraja bomby, partnerzy osłaniają go przed strzałami nieprzyjaciół. W przeciwieństwie do Jamesa, nienawidzą wojny i odliczają dni do powrotu do domu. W pewnym momencie beztroski żołnierz, staje się dla nich niepotrzebnym ryzykiem. Z biegiem filmu widzimy jak James odstaje od swoich kompanów, poznajemy jego uzależnienie od adrenaliny, z którym ciężko mu żyć w normalnym świecie, u boku dziewczyny (Evangeline Lilly znanej z serialu „Zagubieni”) i dziecka.

Scenariusz „The Hurt Locker” napisany został przez Marka Boala, wojennego korespondenta, który podglądał prawdziwych saperów w akcji. Nie jest to hollywoodzkie widowisko, nastawione na masę wybuchów i rozrywkę przy popcornie. To solidne, surowe kino, stawiające na psychologiczne portretowanie bohaterów. Niestety film dla mnie jest ciężki, zbyt długi i nudny. Oprócz losów głównego bohatera, tak naprawdę reszta mało mnie interesuje. Uzależnienie od adrenaliny, nieodwracalne zmiany jakie wywiera wojna na ludzką
wrażliwość – to wszystko już było. W filmie nie znajdziemy nic odkrywczego, tym bardziej jestem zawiedziona werdyktem Akademii, bo moim zdaniem film nie zasłużył na Oskara.

Ujęcia często przypominają filmy dokumentalne – kamera jest rozchwiana, często widać charakterystyczne rozmycie przy zbliżeniach na twarz żołnierzy. Kathryn Bigelow postanowiła pokazać nam historię żołnierzy, używając jak najmniej efekciarstwa, tak byśmy mogli skupić się na odczuciach bohaterów a nie na wybuchającym wojennym świecie, pełnym okrucieństwa. Jako reżyser dała radę i jej film wydaje się być bardzo autentyczny.

Niestety dobra reżyseria i autentyczne pokazanie świata wojny to za mało, nie podobała mi się oszczędna gra aktorska, portrety psychologiczne mogłyby być bardziej rozbudowane, bo pokazanie strachu i brawurowej odwagi to za mało by scharakteryzować bohatera, a fabuła ogólnie była nudna i nie zmierzająca do jakiegoś większego celu. Dlatego film oceniam bardzo słabo i ostrzegam wszystkich kinomaniaków, skuszonych nagrodą od Akademii.

Żaneta Lurzyńska –
http://mystic.bloblo.pl/