Film „Lektor”, który możemy oglądać w kinach pokazuje konsekwencje II wojny światowej inaczej niż czyniono to dotychczas – reżyser – Stephen Daldry w pewnym sensie złamał niepisane prawo, które nakazuje uwypuklać tragedię ofiar.Bardziej zainteresowały mnie zarzuty wobec niego, jakie można było przeczytać w prasie i internecie. Organizacje żydowskie, a także niektórzy krytycy zarzucili obrazowi zafałszowanie prawdy o roli Niemców w holokauście. Amerykański dziennikarz Ron Rosenbaum na łamach pisma „Slate” nazwał go nawet „najgorszym filmem o holokauście” i zaapelował do Akademii Filmowej, by ta nie przyznawała mu Oscarów. Pojawiły się wręcz sugestie (między innymi w komentarzach pod recenzją Lucyny Rozlatowskiej w naszym portalu), że reżyser wybiela Niemców. Przyznam szczerze, że czytałem te wszystkie opinie z konsternacją, bo choć jestem zdecydowanym zwolennikiem mówienia głośno o holokauście i próby jego negacji uważam za niedopuszczalne, nie doszukałem się w filmie tego typu podtekstów.
Samo stawianie tezy, że „Lektor” to obraz o holokauście jest moim zdaniem nadużyciem. Owszem wątek zagłady jest istotny, jeśli nie kluczowy dla głównej bohaterki, ale nie uprawnia to do sklasyfikowania filmu w ten sposób. Historia, którą pokazuje reżyser dotyczy związku dwojga ludzi, romansu 15-latka ze starszą od siebie kobietą. Przewodnią ideą jest interakcja między kobietą i mężczyzną, którzy tak naprawdę nic o sobie nie wiedzą, a mimo to irracjonalne ciążą ku sobie. Związek ten jest burzliwy, ale i krótki. Można by go nazwać wakacyjną miłością, gdyby nie fakt, że jej echa, odcisną swe piętno na całym życiu bohaterów.
Jeszcze bardziej absurdalna wydaje mi się teza, że Stephen Daldry wybiela swym filmem Niemców i zwalnia ich z odpowiedzialności za zbrodnie. Hanna Schmitz, którą gra Kate Winslet doskonale pokazuje, jak zbrodniczy był system nazistowski. Oto mamy przed sobą kobietę, która nie pojmuje tego, co robiła w obozie Auschwitz jako strażniczka. Motywację do katowania więźniów przedstawia jako przymus utrzymania porządku. Moim zdaniem nie można wystawić gorszej cenzurki totalitarnemu reżimowi Hitlera. Hanna Schmitz to przykład osoby pozbawionej moralności, całkowicie urobionej przez system, wreszcie bezrefleksyjnie go budującej swoją „gorliwą” pracą w fabryce śmierci. Być może przeciwnicy oczekiwali jednoznacznego potępienia nazizmu w bezpośredniej formie. Uważam jednak, że został on pokazany bez cienia fałszu.
Na początku napisałem, że reżyser złamał niepisaną zasadę, że o tragedii II wojny światowej można mówić tylko w kontekście jej ofiar. Przypuszczam, iż krytycy filmu uważają, że każda próba pokazania nazizmu z innej strony pomniejsza jego zbrodnie i godzi w pamięć o zamordowanych. Potwierdza to fakt analogicznych zarzutów, jakie postawili oni innemu obrazowi, który nosił tytuł „Chłopiec w pasiastej piżamie”. Myślę, że zarzuty są bezpodstawne i moim zdaniem „Lektor” udowadnia, że można pokazać zło systemu także z perspektywy Niemca.
Rafał Gdak , wiadomosci24.pl