W kieleckim teatrze sensację wzbudzają „odjechane” pomysły młodego scenografa Łukasza Błażejewskiego, człowieka o wielu talentach.Pawła Sanakiewicza skłonił do występów w samej spódniczce. Realizuje czwartą sztukę, a trzecią pod rząd w kieleckim teatrze. Łukasz Błażejewski, młody scenograf, zbiera pochwały ze swe realizacje.
Pierwszą scenografię Łukasz zrobił jeszcze w szkole średniej. Do scenografii wrócił na studiach: architekturze wnętrz w Akademii Sztuk Pięknych. Już po I roku razem z Piotrem Siekluckim stworzyli w krakowskiej piwnicy Alchemia scenografię do Topora.
To właśnie z Piotrem i z Marią Spiss Łukasz przygotował większość swoich realizacji. Do Kielc został zaproszony przez Piotra w ubiegłym roku, razem zrobili „Pijanego na cmentarzu”. W tym za „Zabić superwajzora jak 14 tysięcy kurczaków” zebrał bardzo pozytywne recenzje, ale za „Transatlantyk” zasypano go pochwałami.
– „Transatlantyk” jest bardzo trudny do przedstawienia, to wspaniały materiał, zachwyciłem się nim tak samo jak Piotr, ale potem zaczęły się schody. Jak to pokazać, które pomysły wybrać?
Ostatecznie w pierwszej części sztuki błękitne wertikale stworzyły chłodną przestrzeń, która grała rolę oceanu, była tłem dla tułaczki Gombrowicza, a także wnętrzem barowej toalety. Zjeżdżający z góry rząd pisuarów fantastycznie wpisał się w klimat szczerych rozmów Polaków na obczyźnie. – Pomysł wydawał się ryzykowny, ale aktorzy go przyjęli i świetnie wykorzystali – mówi Łukasz.
KOSTIUM POD CZŁOWIEKA
Bo scenografia musi współpracować z ludźmi. Tak samo kostiumy muszą być tworzone pod człowieka. Na szczęście po poprzedniej realizacji Łukasz miał ogromny kredyt zaufania u aktorów. Paweł Sanakiewicz, grający homoseksualistę Gonzala, tylko na początku czuł się nieswojo, szybko zaakceptował peniuar z falbanką. Rola scenografa nie kończy się na wymyśleniu kostiumu.
Musi on jeszcze kupić potrzebne materiały. Tym razem największy kłopot był ze zdobyciem podkolanówek dla panów, może dlatego, że były w różowym i miodowym kolorze.
Pracując w Kielcach Łukasz przygotowuje także spektakl w swoim Teatrze Nowym w Krakowie, odpowiada za marketing teatru, robi też doktorat ze scenografii. Jest dopiero na I roku Akademii Sztuk Pięknych. Projektowanie „odjechanych” ubrań to kolejna rzecz, która go pociąga. Pierwsze spodnie z materiału z nadrukiem ojca Pio uszył na studiach, potem było kilka innych ciuchów.
– Myślę o kupnie maszyny do szycia, ale trochę się tego boję, bo już nie mam czasu na malowanie, a kiedyś nawet utrzymywałem się z tego – mówi Łukasz. – Jeśli znajomi dowiedzą się, że szyję, nie dadzą mi spokoju.
BĘDZIE TAK JAK ZE STRZYŻENIEM
Bo Łukasz lubi i potrafi strzyc, nie spokojne i klasyczne, ale oryginalne fryzury. Znajomych obcina pod jednym warunkiem: że zostawią mu swoje włosy. – Mam już całą kolekcję, nie wiem co z nimi zrobię, może kapelusze – zastanawia się.
– Jednego lata w Świnoujściu pracowałem nawet jako fryzjer i miałem wzięcie.
W wolnych chwilach, kiedy Łukasz nie pracuje i nie leniuchuje, a uwielbia oglądać Fashion TV i imprezy z przyjaciółmi, można go spotkać na nadwiślańskich bulwarach w Krakowie, najczęściej między godziną 22 a 24 jeździ tam na rolkach. Zawsze o tym marzyłem i wreszcie kupiłem rolki – mówi z dumą.
W Kielcach efekty pracy Łukasza Błażejewskiego można podziwiać w trzech sztukach, premiera następnej „Choinki u Iwanowów” w reżyserii Marii Spiss już w najbliższą sobotę.
Lidia Cichocka Echo Dnia